Już miałam go uderzyć, gdy wyprzedziła mnie moja matka.
-Szanuj swoje życie gówniarzu. Drugiego nie dostaniesz- powiedziała
spokojnie- A ty Emmet zostaw go w spokoju. Chłopak jeszcze nie doszedł
do siebie.
-Nie pozwolę byle gnojkowi krzywdzić mojego dziecka- warknął, podchodząc bliżej.
-To jej wybór. Jeśli zechce to nawet z nim ucieknie, a nie chcę, by
przed twoje humory dziecko mi z domu uciekło- mama zaczynała podnosić
lekko głos.
Uciekło z domu? Że co? Nie miałam nawet nic takiego w planach. Nie miałam nawet powodów. Było mi tu bardzo dobrze.
-Ach tak? Nie przeszkadzało ci to gdy wyjechała za tym durnym Leo!- ciągnął kłótnię.
-Radzę zważać na słowa kochanie- warknęła- Mówisz o synu mojej przyjaciółki.
Ich kłótnia ciągnęła się jeszcze jakiś czas, ale to mama ostatecznie
wygrała, co mnie też nie dziwiło. Zawsze tak było. Kazała tacie odstawić
Nicka do mojego pokoju, co też zrobił. Po drodze niby przypadkiem wpadł
kilka razy na ścianę z chłopakiem.
-Jeśli jeszcze raz doprowadzisz moją córkę do płaczu, to osobiście cię wykastruję- zagroził elf, po czym wyszedł.
-Przepraszam za nich- uśmiechnęłam się lekko, siadając na łóżku obok Nicka.
<Nicko?.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz