Obudziłem się. Przez kilka chwil starałem się przypomnieć sobie, co i dlaczego się stało...
Szybko sobie wszystko poukładałem.
Powoli wstałem i ubrałem się. Nie czułem bólu, na szczęście.
W tej samej chwili drzwi się otworzyły...
- Śpicie jeszcze, młodziaki? - zawołał.
Krew się we mnie zagotowała. Szybkim krokiem ruszyłem w jego stronę...
- Ty... - wycharczałem. Widział, że jestem wściekły. Momentalnie wyciągnął zza paska broń...
- Tylko spokojnie, Nicholas...
- Mam być spokojny po tym co zrobiłeś?! - zrobiłem jeszcze krok w jego
stone. Broń wymierzona we mnie wydała z siebie kliknięcie... Wystarczyło
pociągnąć za spust.
- Wróć do pokoju, Nicholas. - próbował chłodno mnie przekonać.
- Bo co? Strzelisz do mnie? Już nie raz to zrobiłeś. Może tym razem przynajmniej zdechnę!
- Uspokój się, Ni... - nie dokończył. W tym momencie do przedpokoju weszła dziewczyna...
Nie chciałem już ciągnąć tej egzystencji. Złapałem płaszcz, wyminąłem lekarza i wybiegłem.
< Morgana? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz