Powoli otworzyłem oczy. Wysoko na niebie, tuż nade mną, leciał statek. Chwilę mu się przyglądałem, po czym powoli podniosłem się do siadu. Bolała mnie każda cześć ciała, co było logiczne, bo w końcu spadłem na dach jakiegoś wysoko postawionego budynku. Naokoło mnie były porozrzucane czarne pióra. No tak... przez tego kretyna jestem teraz Upadłym.
~Powinieneś mi dziękować! Teraz bez konsekwencji możesz robić to co tylko zechcesz!
Nie miałem zamiaru wdawać się teraz w dyskusję z Drugim. Zauważyłem, że z prawej ręki leci mi krew, więc spróbowałem usunąć ją magią, jednak bezskutecznie. Westchnąłem i wstałem, by rozejrzeć się po okolicy. Wszędzie były wysokie budynki, bardzo nowocześnie urządzone. Pomyślałem, że ta technologia rozwija się coraz szybciej. Zacząłem schodzić niżej, zeskakując na coraz niższe dachy. Wylądowałem w jakiejś pustej uliczce. Oparłem się o ścianę.
~To... Masz może jakiś pomysł?- zapytałem Drugiego.
Nim zdążył mi odpowiedzieć, usłyszałem przybliżające się kroki i chwilę później ktoś na mnie wpadł. Spojrzałem na ziemię i zobaczyłem blond dziewczynę. Chwilę stałem wpatrzony w nią, a gdy się ocknąłem, podskoczyłem do niej i pomogłem wstać.
-Przepraszam- powiedziałem, w sumie nie wiedząc za co przepraszam.
-N-nie. To ja prze-przepraszam- powiedziała zarumieniona.
-Mogłabyś mi powiedzieć co to za miejsce?- zapytałem, korzystając- z okazji.
-Arau Delve- odpowiedziała, patrząc na mnie nieco dziwnie.
~Miasto Krasnoludów....
-Już po mnie- jęknąłem cicho.
Sam w zupełnie obcym mieście. Jestem skończony...
<Laurenee?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz