Popatrzyła na niego z wdzięcznością. Co prawda mogła się sama uleczyć ale był haczyk w tej umiejętności, w jej przypadku ale o tym później. Poszli zobaczyć co jest jeszcze ciekawego ale, szczerze mówiąc, był już tylko pokaz lotu latawcem, co nie dorównywało poprzedniemu wydarzeniu. Co jakiś czas zerkała na Luka, który nie wyglądał zbyt dobrze. Pomyślała, że może mu w tym pomóc. Wtedy wpadł jej do głowy pomysł. Widząc kończący się dzień, lekko pociągnęła go za rękaw bluzy. Spojrzał na nią pytająco niezbyt ukrywając ból w oczach.
-Chodź- powiedziała i zaprowadziła do parku, w miejsce które było otoczone drzewami wokół a nocne już niebo roztaczało się nad nimi. Księżyc w pełni leniwie się poruszał po nieboskłonie, idealnie widoczne i nad nimi.- Zostań w miejscu, dobrze?
-Co się święci?
Uśmiechnęła się do niego.
-Wiem że ten ból cię dręczy. Daj sobie pomóc. Zniknie.
-Nie mogłaś tego powiedzieć zanim wziąłem go na siebie?
Zakłopotana spojrzała w bok.
-Mam moc leczenia z każdej ran. Ale w jak sama chcę ją na sobie zastosować to jest problem. Musiałabym być jakoś ranna albo coś nagle zaatakować. Takich bólów czy innych nie mogę leczyć...-Zmieniła temat wracając do poprzedniego.- A teraz zamknij oczy i się nie ruszaj. Tylko rozwiń jeszcze skrzydła, będzie lepiej.
Wykonał jej prośbę. Zanim przystąpiła do realizacji planu, rozłożyła skrzydła i spojrzała na księżyc. W nocy czuła się lepiej... Ujęła dłońmi jego twarz, i czując jak skrzydła lekko go otaczają, zamknęła oczy i złożyła na jego czole pocałunek. Kiedy zdjęła swoje usta, lekko czerwona na policzkach, zapytała się go cicho:
-Lepiej?
-Zdecydowanie- mruknął. Po chwili spojrzała za niego, uradowała się i zszokowała jednocześnie.
-Twoje skrzydła- powiedziała, na co on też się obejrzał. teraz nie były już małe i zniszczone. Nie. W tamtej chwili oboje patrzyli na zdrowe, silne i duże czarne jak noc skrzydła.
<Luke? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz