Spojrzałem na dziewczynę i powiedziałem z lekkim uśmiechem:
- Tak. Chodź, jeszcze został obiad. - Ruszyłem w stronę drzwi, jednak przepuściłem czarnowłosą w drzwiach, chciałem spojrzeć na mężczyznę. Jeszcze żył, jednak dusza wyrywała się z jego ciała. Nie zamierzałem brać jego duszy pod swoje rządy, ktoś musiał na to zasłużyć, lub być dobry w walce. Ale on nie był ani jednym, ani drugim. Ruszyłem szybko za Serafiną i zaprowadziłem ją do jadalni. Rozkazałem służącej, która prawdopodobnie miała rozdwojenie jaźni, lub cierpiała na shizofrenię, albo jedno i drugie, by podała to co będzie chciała czarnowłosa. Usiadłem na przeciwko niej i zapytałem:
- Więc Serafino, powiesz mi jak się nazywasz? Ja się już przedstawiłem...
< Carmelle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz