Zapytałem, patrząc na dziewczynę:
- Na pewno nic ci nie jest? Wyglądasz dość słabo. - Serenity nie odpowiedziała. Patrzyłem na nią i czułem, że nic dobrego to nie znaczy. Powiedziałem - Daj mi dłoń, proszę.
Dziewczyna podała mi dłoń, którą szybko złapałem. Położyłem jej dłoń, grzbietem na wnętrze mojej dłoni. Przymknąłem dwa palce do nadgarstka anielicy, przytykając opuszki do boków ścięgna jej ręki. Przymknąłem oczy i skupiłem się na bólu blondynki. Ściągnąłem go na siebie, była to pozostałość po byciu aniołem. Gdy byłem aniołem, mogłem całkowicie ściągać ból od cierpiącej i nie otrzymywać tego na swoje ciało. Teraz gdy jestem upadłym mogłem wyzbywać się bólu z jakieś osoby, jednak przez pewien czas moje ciało było obciążone tym cierpieniem, a potem ból znikał. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, zamknąłem oczy i odpowiedziałem:
- Głowa nie powinna już boleć. - Uśmiechnąłem się delikatnie. Przejechałem dłonią po czole i powiedziałem:
- Chodźmy tam, jestem ciekaw co tam jeszcze jest. - Powiedziałem, ignorując pulsujący ból w skroniach...
< Serenity? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz