Spojrzałem na nią i wiedziałem, że to nie jest nic dobrego. Wziąłem jej ręce z twarz. Złapałem dłonie dziewczyny i pocałowałem je. Spojrzałem na nią smutno i nic nie powiedziałem przez dłuższy czas. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego on wciąż jest w niebie, a ja nie. Nie potrafiłem pojąć dlaczego znowu zaburza moje życie. Teraz nie mogłem już być z Serenity, nie mogłem jej pocałować, przytulić, nie mogłem z nią spędzać czasu. Uśmiechnąłem się łagodnie, powstrzymując łzy. Powiedziałem, ukrywając załamujący się głos:
- Wybacz, ale nie możemy się już spotykać, skoro ta umowa została zawarta musisz zerwać wszelkie kontakty ze mną... Życzę wam wszystkiego najlepszego. - Wstałem i dodałem - Najlepiej jak już pójdę.
Serek spojrzała na mnie zdziwiona, ale po chwili łzy zaczęły spływać bardzo szybko po policzkach. Zacisnąłem mocno powieki. Nie chciałem mówić jej, że to przez niego upadłem, ale chciałem być z nią szczery. Przykucnąłem przy niej i otarłem jej policzki. Powiedziałem cicho:
- Wybacz, ale nie chcę już ci psuć życia. Jeśli się dowie, że to ja, zniszczy twoje życie. Mi już je zniszczył. - Spojrzała na mnie zaskoczona. - Eh... Powiem ci to, ale musisz mnie po tym wyznaniu zostawić. Nigdy nie będę tutaj przychodził. - Znowu zacisnąłem powieki - Przez niego upadłem... Wmówił mi, że jeden z aniołów to zdrajca. Miał rację, że jeden to zdrajca, ale nie podał tego, którego trzeba. Stworzył intrygę... - Po dłuższej chwili powiedziałem - Przez niego... Zabiłem mnóstwo aniołów... Muszę iść, nie przychodź do mnie... Błagam nie zjawiaj się w moim domu...
Dziewczyna nie wstawała, by mnie powstrzymać, po części mnie to cieszyło, ale bardzo mnie to dotknęło, choć nie powinno, przecież właśnie tego chciałem. Złapałem za klamkę i zatrzymałem się, jakby to była chwila powątpienia. Zamknąłem mocno powieki i pociągnąłem z impetem za drzwi. Powiedziałem w jeszcze uchylonych drzwiach:
- Przepraszam.
Zamknąłem drzwi i zjechałem po ścianie. Powiedziałem do siebie:
- Będę tego żałować...
Skuliłem się na ziemi, nie potrafiłem już nawet wykrzesać z siebie łez. Leżałem w takim miejscu, że nie mogła mnie zobaczyć. Wstałem i ruszyłem w stronę swojego domu. Mróz wżerał się w nawilżone policzki i w nos. Otarłem twarz wierzchem dłoni i poprawiłem szalik. Po pewnym czasie znalazłem się w domu. Nie rozbierając się, nawet nie ściągając butów, położyłem się na łóżku, wtulając się w poduszkę. Zastygłem, nie spałem, po prostu patrzyłem na ścianę bez większego powodu. Czas płyną dość szybko, nim się spostrzegłem, zaczęło robić się ciemno...
***
Następnego dnia zdecydowałem o przeprowadzce do innego miasta. Nie chodziło o to, że martwiłem się, że Serek przyjdzie, ale obawiałem się, że ja nie wytrzymam, przez co zniszczę jej życie. Wziąłem prysznic, przebrałem się w świeże ubrania i spiąłem włosy do tyłu. Podwinąłem rękawy i zabrałem się do sprzątania. Nie chciałem zostawiać tego mieszkania, było idealnej wielkości dla mnie i w idealnym miejscu, wszędzie było blisko. Westchnąłem i zacząłem sprzątać w kuchni. Gdy już prawie kończyłem, usłyszałem miauczenie kota. Podszedłem do okna w salonie i uchyliłem okno, a wtedy zobaczyłem wychudzonego, trochę rannego, czarnego kociaka. Pogładziłem go po głowie, za uchem i pod brodą. Mruczał dość głośno i przymrużył oczy. Uśmiechnąłem się i wpuściłem go do środka. Nałożyłem jakieś konserwy na spodek do herbaty i położyłem go na podłodze. Nalałem mleko z odrobiną wody i pogładziłem go po grzbiecie. Uśmiechnąłem się łagodnie i powiedziałem cicho do niego:
- Bardzo mnie przypominasz, kocie. Jak się nazywasz?... Głupie pytanie, raczej nie odpowiesz. - Przykucnąłem przy nim. Spojrzałem w jedno miejsce i przekonałem się, że to samiec. Westchnąłem i usiadłem na ziemi. - Chcesz się jakoś nazywać? - Nawet na mnie nie spojrzał, tylko zamachał mozolnie ogonem. - Wiem! Może być imię Raven?
Kotowaty dokończył swój posiłek i otarł łeb o moją dłoń. Uśmiechnąłem się lekko i wróciłem do pracy...
***
Po kilku dniach znalazła się para kupców. Jakieś małżeństwo. Zaproponowali odpowiadającą mi cenę. Sprzedałem im mieszkanie i dałem im list do Serenity. Wyjaśniłem im, że mają to dać blondynce, która będzie o mnie pytać. Zwolniłem się z teatru i poprosiłem szefa, by załatwił mi pracę w jakimś innym teatrze, w obojętnie jakim mieście. Załatwił, choć niechętnie. Wraz z kotem i kilkoma walizkami siedziałem na peronie, próbując jakoś wpasować się do niewygodnej ławki. Czekałem na swój pociąg, gdy miałem jakieś przewidzenie. Potarłem dłonią o twarz i zaczesałem włosy do tyłu. Wtedy przede mną zatrzymał się wielki, metalowy pociąg. Zacząłem iść w jego stronę, próbując utrzymać wszystko w ryzach. Mój nowy towarzysz wskoczył na moje ramię i rozglądał się po ludziach...
< Serek? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz