- To dzisiaj?
Dziewczyna kiwnęła głową, a ja usiadłem. Położyliśmy nasze dłonie na księdze i odczytaliśmy co tam było. Po chwili książka rozbłysła białym światłem i zmieniła się w dwie takie same, białe obrączki

Przeczytałem to co pisało. "The Mountains Are Calling And I Must Go". Nie wiedziałem jak to mam odnieść do siebie, czy do Serenity. Uśmiechnąłem się delikatnie i założyłem obrączkę na palec serdeczny. Spojrzałem na anielicę, miałem wrażenie, że ona zaraz się rozpłacze. Przytuliłem ją i zapytałem:
- Powiedziałem, zrobiłem coś nie tak?
- Nie, głuptasie! Po prostu bardzo się cieszę!
Spojrzałem na nią i otarłem jej łzy z policzków. Uśmiechnąłem się pogodnie i pocałowałem ją. Odsunąłem się i zobaczyłem, że coś się porusza za plecami dziewczyny. Nachyliłem się i zobaczyłem, że wyrastają jej skrzydła. Praktycznie krzyknąłem:
- Serek! Spójrz! Skrzydła ci powróciły!
Anielica spojrzała za siebie i zobaczyła ogromne, białe skrzydła. Znowu zaczęła płakać ze szczęścia, a ja się szeroko uśmiechałem. Po chwili blondynka podskoczyła na kanapie, a po chwili zeskoczyła z niej i pociągnęła mnie w stronę drzwi. Zapytałem:
- Gdzie mnie ciągniesz?
- Idziemy polatać!
Kiwnąłem głową, uśmiechając się...
< Serek? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz