Dłuższą chwilę pozwalałem się dotykać, jednak w końcu stanowczo odepchnąłem ukochanego. Spojrzałem w jego zdziwione oczy swoimi zaszklonymi. Oparłem się o ścianę i spojrzałem w sufit. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-To zawsze jest moja wina...- powiedziałem cicho drżącym głosem- To z mojego powodu zawsze się kłócimy. Z mojego powodu wpadamy w tarapaty. Z mojego powodu musisz się martwić o Ruby. Z mojego...
-Leoś!- krzyknął Joe, po czym dodał spokojniej- Proszę cię... Przestań...
Wilkołak podszedł do mnie w celu przytulenia mnie, ale gdy zobaczył jak jeszcze bardziej pcham się na ścianę zrezygnował.
-Kocham cię- uśmiechnąłem się smutno- Kocham cię, jednak nie wiem czy jestem gotowy na poważny związek. Wszyscy widzą jak się zachowuję.
-Co chcesz przez to powiedzieć?- Wilczek zmarszczył brwi.
-Że nie wiem czy powinniśmy dalej się...
Nie dokończyłem. Joe podleciał do mnie i uderzył mnie z otwartej dłoni w twarz. Chwilę po tym przytulił mnie mocno do siebie.
-Nawet tak nie myśl idioto!- zaczął krzyczeć- Nawet jeśli to co powiedziałeś jest prawdą, to powinieneś dobrze wiedzieć, że wybaczę ci wszystko! W każdym związku są kłótnie i wszyscy sobie z nimi radzą! W tarapaty nie pierwszy raz wpadłem, więc dla mnie to nic! A co do Ruby... Zawsze będę chronił waszą dwójkę.
Nie odpowiedziałem partnerowi. Wtuliłem się w niego, a moje łzy płynęły mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Wilczek cierpliwie czekał, aż się uspokoję.
-Chciałbym cię gdzieś zabrać- powiedziałem bo uspokojeniu się.
-Więc prowadź- uśmiechnął się.
Złapałem wilkołaka za rękę i zacząłem prowadzić do miejsca, gdzie podwodna część zamku łączy się z tą, w której aktualnie jesteśmy. Zeszliśmy do drzwi, które wyglądały jakby prowadziły do piwnicy. Obok nich znajdowała się półka, z której zdjąłem flakonik z zielonym płynem.
-Wypij to. Dzięki temu będziesz mógł oddychać pod wodą przez pewien czas- wyjaśniłem.
Chłopak kiwnął głową i posłusznie wypił zawartość buteleczki. Po chwili otworzyłem drzwi i zaczęliśmy schodzić po schodach w dół. W chwili na chwilę woda coraz wyżej nam sięgała m
-Mogłeś powiedzieć- jęknął Joe- Rozebrałbym się.
Uśmiechnąłem się do chłopaka, po czym wskoczyłem cały do wody. Schody się
, więc Wilczek musiał zrobić to samo. Po chwili znajdowaliśmy się w części pałacu podobnej do tej na górze, z tą różnicą, że tutaj wszędzie była woda.
Złapałem swojego ukochanego i pociągnąłem w nieznanym mu kierunku. Po kilku minutach otworzyłem jedne z wielu drzwi i wpłynęliśmy do środka. W pomieszczeniu znajdowała się tylko dziura w suficie, którą na dodatek była dosyć wysoko. Popłynęliśmy w jej kierunku i już po chwili Wilczek był w suchym pomieszczeniu. Ja również podciągnąłem się do góry, by usiąść na krawędzi "basenu". Zawitaliśmy do pomieszczenia pełnego półek z książkami i przeróżnych obrazów. Przy ścianie, pod jakimś dziwnym obrazem, znajdował się kominek. Na środku pomszczenia była jedyna droga, którą można się tutaj dostać. Przypominała ona basen. Joe zaczął zrzucać z siebie mokre ubrania.
-Do tego miejsca można dostać się jedynie tą drogą- zacząłem wyjaśniać.
-A gdzie właściwie jesteśmy?- zapytał mój towarzysz.
-Ten pokój wybudowano specjalnie dla mojej mamy. Lubiła spędzać czas z rodziną z dala od tego wszystkiego co jest tam. Często przebywała tu z moim ojcem, potem z tatą Sandera, no a później siedzieliśmy tu już wszyscy razem.
< Joe? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz