Siedziałam przy swoim niedużym oknie. Na zewnątrz było dość zimno, ale nie mroźno. Wiatr dął w drzewa zrzucając przy okazji nieliczne gałęzie i liście. Obserwowałam ptaki, które walczyły ze sobą o jedzenie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Lubiłam posiedzieć w ciszy. Daleko od tego wszystkiego.
Lubiłam gdy ludzie dawali mi spokój. Kiedy nikt mnie nie pytał o to czy jest ok. Kiedy nie musiałam wysilać się aby uśmiechnąć się do kogoś. Lubiłam czas kiedy mogłam wypłakać swoje smutki. I w tym momencie nie powstrzymywałam się od tego. Z moich oczu poleciały dwie łzy.
Nagle do mojego pokoju ktoś zapukał. Krzyknęłam aby wszedł. W drzwiach stanął ten sam upadły anioł, który towarzyszył mi od długiego czasu. Wierzchem dłoni szybko wytarłam łzy.
Jednakże nie wymuszałam uśmiechu.
- Hej.- Powiedział chłopak. - Jak się czujesz?- Zapytał lekko zaniepokojony.
- Lepiej. - Uśmiechnęłam się blado ( tym razem szczerzej ) .
Rufus skinął głową i usiadł obok mnie na parapecie.
***
Siedzieliśmy wpatrzeni w przestrzeń przed nami. Milczeliśmy. Powoli zaczęłam robić się śpiąca. Przysunęłam się do chłopaka bliżej po czym wtuliłam się w niego zasypiając.
< Nie mylisz się XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz