Trening z Shu stały się moją rutyną. Przyjeżdżałam do niego około 17, a do domu wracałam o ok. 20...21. Dzięki magi uzdrowicielakiej nie miałam zakwasów.
Ćwiczyłam na użądzeniach albo z Shu. Po treningu brałam prysznic, potem szłam do salonu i spędzałam wieczórz wampirem. Piliśmy herbatę, czasem zagrałam coś na fortepianie albo zdarzyło się kilka razy, że wyszliśmy na spacer po jego ogrodzie. Co niedziele przychodziłam szybcieć i oczyszczałam jego ogród i las z pułapek. Było ich coraz mniej. Bariera rosła w siłę.
Nim się obejrzałam minął miesiąc.
Rozłożyłam się jak długa w sali treningowej.
- Victoria? Żyjesz? - zażartował, ale jak zwykle nie można było tego wyczuć w jego głosie
Spojrzałam na niego. Byłam zabardzo wymęczona by coś powiedzieć, jednak po chwili powiedziałam cicho.
- Ta... maszyna to... zło.
Przekręciłam się by leżeć na plecach, a on stał nademną.
- Chcesz już skończyć na dzisiaj? - zapytał.
- Tak - podniosłam się i poszłam do łazienki.
Pachnąca różami poszłam do salonu.
Shu siedział w fotelu.
- Ładny wieczór - powiedział.
- Tak - uśmiechnęłam się lekko.
Wstał.
- Chodźmy się przejść... chyba, że...
- Zregenerowałam siły pod prysznicem - powiedziałam. - Chodźmy - złapałam jego przedramię.
- Coś cię martwi? - zapytał.
Spojrzałamnna niego, a potem przed siebie.
- Wychodzę za mąż - powiedziałam cicho. - To już postanowione...
- Zakochałaś się? - Shu zatrzymał się
- Nie. Rodzice rozpętali mi piekło... będą żoną nonszalanckiego, zboczonego dupka. Jest synem brata Mistrza Gildii do której należę - poczułam pieczenie w oczach. - Nienawidzę go. Nie chcę się mu oddawać. Nie chcę by kładł na mnie łapy - po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Przytuliłam się do Shu.
- Gdzie on mieszka...? - usłyszałam głos wampira.
- W błękitnym domu niedaleko gildii na przeciw posągu Maga w mieście... obrzeźa. Czemu pytasz? - spojrzałam na niego, nie potrafiąc zapanować nad łzami.
Shu? Kill kill!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz