środa, 13 stycznia 2016

Od Victorii CD Shu

Następnego dnia, około południa przyjechał po mnie powóz.
Był pochmurny dzień. Lokaj Shu przyprowadził mojego konia, którym zajął się lokaj i instruktor jazdy.
Zauważyłam Shu w oknie. Uśmiechnęłam się i pomachałam mu, wsiadając do powozu. Shiki i mój lokaj jechali za nami.

- Jak się pani bawiła u hrabi Shu? - zapytał mój własny lokaj i opiekun. Był stary, ale miał ciepłe spojrzenie... pamiętam, że kiedyś nazywałam go ''dziadzio''.
- Ciekawy z niego mężczyzna - odparłam, poważniejąc jak tylko weszłam do powozu.
- Żałuje panienka, że nie chciał ślubu...? - zapytał Ceron.
- Nie wiem... Znasz mnie dobrze, wiesz, że chce się zakochać z odwzajemnieniem i w tedy wyjść za mąż.
- Wiem... i rozumiem cię doskonale, panienko - odparł.
- Kiedy rodzice gdzieś wyjeżdżają? - zapytałam.
- Za tydzień - odparł. - Nie będzie ich trzy dni... planujesz uciec z domu?
- Tylko na te dwie noce, gdy ich nie będzie, o ile hrabia nie będzie miał nic przeciwko.

***Tydzień później, gdy rodzice wyjechali***
Na list do hrabii, odnośnie odwiedzić odpisał mi jego lokaj... pisząc, że hrabia chce się ze mną widzieć. Nie wierzyłam temu, wydawało mi się, że lokaj chce zrobić niespodziankę hrabi.
No cóż... spakowałam kilka swoich ubrań i rzeczy.
- Ceronie?
- Powozem - odpowiedział, zanim zadałam pytanie. - Twój koń sam do ciebie przybiegnie.
- Opium.
- Wypuszczę ją, by sama galopowała za powozem - powiedział.
- Dobrze... - weszłam do powozu, kładąc torbę na siedzenie obok siebie.
Po chwili zobaczyłam stęsknioną klacz. Każdy Mag ma swojego towarzysza, albo dwóch, którzy wiernie będą towarzyszyć mu do końca życia. Ja miałam Opium, od zawsze.


***

Lokaj Harabi otworzył mi drzwi. Mimo, że była 17 słońce jaśniało w pełni swojej mocy.
- Hrabia odpoczywa - odparł.
- Oh...
- Proszę wejdź, napijesz się herbaty? - zapytał.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się.

***

Siedziałam na zewnątrz, w cieniu.
- Hrabia wie, że tu jestem? - zapytałam, gdy wyczułam za sobą lokaja.
- Zapewne, już panienkę wyczuł - postawił przede mną herbatę i poszedł.
Opium pasła się blisko mnie.
Upiłam łyk herbaty, a w tedy ona podeszła i powąchała filiżankę.
- Oparzysz język - pogładziłam ją po chrapkach.
Pegaz zarżał krótko, a niebo stopniowo ciemniało.
- Victoria - usłyszałam za sobą głos mężczyzny.
- Witaj, Shu - powiedziałam. - Wiesz, że nawet troszkę tęskniłam za tobą? - uśmiechnęłam się.



Shu? Może spacerek po ogrodzie? :3 Vikuś lubi róże

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tłumacz