środa, 13 stycznia 2016

Od Shu CD Victoria

Gdy Clark oznajmił mi, że zezwolił na wizytę Victorii, zdziwiłem się. Mój lokaj mógł decydować o różnych sprawach, czasem nawet o mój czas wolny. Gdy nadszedł dzień odwiedzin, odbyłem jak zwykle swój trening po prawie całym przespanym dniu. Wyczułem obecność dziewczyny, dopiero była przy drzwiach frontowych. Clark zgodnie z moim poleceniem zaprowadził ją do ogrodu i wskazał odpowiednie miejsce. Moją charakterystyczną cechą było to, że wolałem obserwować niż brać udział w rozmowie. Same ruchy już dużo mówiły mi o osobie. Siedziałem w takim miejscu, że nie raziło mnie słońce, a Victoria nie mogła mnie dostrzec przez rosnące drzewo, za to ja widziałem ją bardzo dobrze. Po pewnym czasie zdecydowałem się zejść. Gdy podszedłem na tyle blisko szatynka wyznała mi coś nietypowego. Kiwnąwszy głową, ukłoniłem się bez słowa. Ustawiłem ramię tak, by mogła przewiesić swoją rękę. Powiedziałem:
- Miło mi ciebie widzieć, Victorio. Pójdziemy na spacer?
Kiwnęła lekko głową i ruszyliśmy przez tunel z drzew. Po chwili powiedziałem:
- Korzystając z dzisiejszej wizyty chciałbym coś ci zaproponować, zakładając, że chcesz być bardzo dobrą wojowniczką. Mogę zaproponować ci codzienne treningi, które będą trwały dwie do trzech godzin. Zwróciłem uwagę, że nie specjalnie ciągnie ciebie do przesiadywania, więc przynajmniej przygotujesz się na przyszłość.
Szedłem koło niej i dobrze, że szybko zareagowałem, bo dziewczyna straciłaby nogę. Złapałem ją w talii i pociągnąłem do tyłu. Wskazałem głową na pułapkę na niedźwiedzie z silną trucizną. Victoria spojrzała na mnie zdziwiona. Wyjaśniłem, odsuwając się:
- Ludzie z miasteczka niespecjalnie za mną przepadają i rozkładają w moim ogrodzie takie pułapki. Uważam, że powinniśmy już wrócić, nie wiem co jeszcze wymyślili.



< Victoria? Spacerek był, róży niestety nie. Za to ciekawa propozycja :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tłumacz