Wróciłam do pokoju, wyrwałam się o świcie.
Zobaczyłam nad sobą lokaja Shu.
- Śpi panienka na dywanie? - zapytał.
- Medytacja - odparłam, wstając. - Łóżko jest niewygodne. Jakby nigdy nikt na nim nie leżał.
Uśmiechnął się tylko... o ile to miał być uśmiech.
Wyszedł, a ja napiłam się soku ,który zostawił na szafce nocnej. Sok z granatu, dziwacznego owocu, który działał pobudzająco no magów i regenerował moc magiczną - kawka maga.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się pod pokój Shu... a przynajmniej mi się tak wydawało, że to jego pokoju. Właśnie za tymi drzwiami zniknął lokaj z filiżanką czerwonej cieczy... pewnie kawki dla wampirka.
Przez pół sekundy widziałam Shu. Miał głowę na papierach.
Uniósł się nieco, był nieco roztrzepany, ale wątpię by spał... bardziej dał odpocząć oczom... spojrzał na Clarka, a potem na mnie. W tedy drzwi się zamknęły.
- Dzięki bogom - powiedziałam bezgłośnie.
Shu? :'3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz