Powiedziałem:
- Dla większości z rodów szlacheckich wszystko co robi dziecko jest dziwne. Wiem o tym ze swojego doświadczenia... Chodź, pokażę panience coś, ale najpierw musi się panienka przebrać.
Zaprowadziłem ją do drugiej garderoby, a sam poszedłem do swojej. Przebrałem się w strój do ćwiczeń i ruszyłem po dziewczynę. Pokazałem jej pokój do ćwiczeń. Był najmniej ozdobionym pokojem w tym domu, gołe, drewniane ściany i jedna ozdoba, czyli rysunek na jednej z nich. Powiedziałem:
- Proszę wybierać na czym chce panienka trenować.
Odszedłem i wziąłem miecz. Przybrałem pozycję do walki i uderzałem o drewniany manekin. Po chwili poczułem, że ktoś puka ostrzem o moje ramię. Automatycznie wykręciłem dłoń Victorii, a po chwili przyłożyłem ostrze do jej szyi i objąłem ją w talii jedną ręką. Nachyliłem się do jej ucha, stojąc za nią i powiedziałem:
- Nie drażni się krwiopijcy, bo pożałuje się tego. Zwłaszcza jeśli jest wytrenowany.
Zabrałem ostrze z jej szyi i podrzuciłem stopą jej miecz. Przybrałem pozycję do walki i po chwili usłyszalny był brzdęk uderzanych ostrzy. Dziewczyna zamachnęła się, a ja wyminąłem ostrze. Po chwili zapytała:
- To jak będzie z tą przyjaźnią?
- Przyjaźni nie można wyrobić. Ona pojawia się sama. Może coś się zmieni po tej walce.
Dalej miałem swój chłodny wyraz twarzy, ale mniej szorstki. Victoria się zamachnęła, by podciąć mi nogi mieczem, lecz ja podskoczyłem, unikając ostrza. Powiedziałem:
- Spróbuj czegoś nowego, czego nie uczą, bo znam wszystkie ruchy nauczycieli panienki...
< Victoria? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz