Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
-Tak dawno się nie teleportowałam, że musiałam brać lekcje. I już pamiętam, czemu jej nie używałam. Zawsze po tym w różnym stopniu kręciło mi się w głowie- wydukała. Pomógł jej usiąść na kanapie. Machnęła dłonią.- Spokojnie, zaraz przejdzie.
-A ogólnie jak się czujesz?
-Szczerze? Niezbyt. Znaczy się, ani źle ani dobrze, tak pomiędzy.Jak tylko mogłam sama stać na nogach to zaczęli mi pomagać z... tym wszystkim. Ktoś był na tyle miły, że zostawił mi pamiątkę po skrzydłach. Na plecach mam ślady w ich kształcie.
Przemilczała jednak, że brakuje jej ich. Zawsze lubiła latać ale już nie mogła. Cóż, ogromnym pocieszeniem było to, że zrobiła to dla kogoś jej ważnego.
-Zanim wróciłam, jeszcze jakiś archanioł powiedział, że rodzice się martwią tym wszystkim i zrobią co mogą aby pomóc.- Spojrzał na nią pytająco.- Moja matka jest serafinem a ojciec archaniołem. Szczerze to widziałam ich parę razy w dzieciństwie bo babcia mnie wychowywała...Wracając to jeszcze anioł Szczodrości powiedział coś, żeby być ostrożnym.
-Zaraz, zaraz. Jaki anioł Szczodrości?
-To nie wiedziałeś?- Tym razem to ona się zdziwiła.- Istnieje grupa aniołów, którzy od któregoś tam roku życia zostają powołani do opieki nad daną cechą. Są zarówno strażnikami, opiekunami jak ich ucieleśnieniem.
-A co masz z tym wspólnego?
-Jesteś taki zabawny Luke, kiedy czegoś nie wiesz- zaśmiała się klepiąc go po ramieniu. Uśmiechnęła się nieśmiało.- Akurat ja jestem aniołem Radości.
<Luke? Ty się tam uśmiechnij, co? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz