Z niemałym trudem otworzyła oczy ale obraz miała rozmazany. Zęby miała zaciśnięte, żeby nie krzyczeć z bólu a mimo to, nie czuła go. Ba, w ogóle nie miała czucia w ciele. Czuła, że Luke znajduje się obok niej bo na koniuszku palca unosiło się pióro od jego skrzydła a one same były leżały pod dziwnymi kątami. Stan dziewczyny też nie przedstawiał się najlepiej. Zranione skrzydło leżało chyba za jej ciałem wyciągnięte częściowo, na leżała na zwiniętym drugim. Nie mogła się ruszyć, więc zostało jej utrudnione widzenie. Obok leżących wylądował ten białowłosy anioł, któremu pomogli. Na ich widok, opadł na kolana.
-Wybaczcie. Nie chciałem, żeby to tak się skończyło...
-Nikt nie spodziewał się, że coś takiego się stanie- spróbowała powiedzieć jednak z jej gardła słowa były ledwo słyszane. Chłopak znalazł się tuż obok niej. - Kim jesteś?
-Nazywam się Eos.- Wtem pojawiła się jeszcze nieznana anielica o beżowych włosach. Zakryła dłonią usta tłumiąc krzyk. Spojrzał na nią niemal krzycząc.- Ilia, sprowadź pomoc!
Istota o imieniu Ilia niemal natychmiast wróciła do lotu lecąc cały czas do góry. Do samych aniołów leciała po ratunek?
-Eosie, możesz zobaczyć co z Lukiem?- Szepnęła prosząco. Kiwnął głową. Po paru minutach oględzin wrócił do niej.
-Jedno skrzydło ma złamane w paru miejscach, w drugim wbite śmieci.
-Możesz mu jakoś pomóc?
-Nie mam zdolności leczniczych, mogę co najwyżej unieruchomić mu skrzydło a z drugiego spróbować usunąć ciała obce. Mogę za to zobaczyć co komu dolega. Ale ty...Ty krwawisz obficie ze skrzydła- głos mu się załamał. Nie mogła się odwrócić, więc mówił co się dzieje. Dziura w skrzydle była na tyle ogromna, że to cud, że nie rozleciało się na dwie części, a krew buchała z rany z przerażającą siłą. Serek był z każdą chwilą bledsza, miała także coraz płytszy oddech. Prawa noga była poprzebijana gałęziami. Spojrzał na nią poważnie- Ty umierasz...I nic nie można zrobić. Twoje zaklęcia lecznicze nie działają...Żadne nie działają...
Wtedy powróciła Ilia z zastępem anielskim. Wszyscy zamierzali zabrać do innych aniołów poszkodowaną dwójkę a z Serenity to śpieszyli się tak szybko, jak mogli.
-Demon ją przebił...Jakimś cudem zneutralizował wszystkie jej moce...
Wtedy Luke odzyskał przytomność. Bezwładna anielica uśmiechnęła się do niego smutno.
-Przepraszam, że wyciągnęłam cię na ten lot. Cieszę się, że mogłam cię poznać Luke- szepnęła. Nie widziała jego wyrazu twarzy ani innych. Ostatnie co wiedziała, to wrzask kogoś żeby natychmiast ruszali bo ona umiera. Po tym zapadła ciemność...
<Luke?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz