...On się o mnie... Martwi?
Po raz pierwszy, ktokolwiek... A do tego ta nieszczęśliwa sytuacja! To również był pierwszy...
Stałam się jeszcze bardziej czerwona. Znajdźmy lepiej już tego przeklętego konia!
Znalazł się szybko. Podbiegł do mnie, niosąc coś w pysku. Położył łeb na moim ramieniu i cicho rżał. Lekko go do sobie przytuliłam. Po chwili odsunął się i puścił przedmiot w moje ręce.
- Moje karty... - uśmiechnęłam się lekko. Koń zaczął skubać mnie w ucho. - To łaskocze! - zaśmiałam się.
Mechaniczne zwierzę spojrzało na Rin'a. Parsknął na niego i uderzył kopytem o ziemię. Uspokajająco potarłam stalowe chrapy.
- Jesteś zazdrosny, bo nie jestem z tobą, co? Jeszcze tylko trochę... - mimo, że mój rumak był zbieraniną śrubek i mechanizmów, posiadał uczucia i zmysły. Pociągnęłam jego łeb w dół i wyszeptałam mu do ucha:
- Pilnuj domu.
Na te słowa jeszcze raz spojrzał groźnie na Rin'a, stanął dęba i oddalił się w kierunku powozu. Przez chwilę spoglądałam jego śladem.
< Rin? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz