- Też poproszę ryż. - odpowiedziałam. W sumie to było trochę dziwne, że ledwie gościa poznałam, a już zaprasza mnie do domu. No ale byłam głodna, więc się zgodziłam, poza tym byłam trochę ciekawa jego domu, a gulasz zawsze spoko. Ruby pociągnęła mnie za koniec sukienki i wróciłyśmy do kuchni.
- Wiesz, ile tego ryżu wrzucić? - spytałam małą.
- Chyba 2 torebki. 4, bo jeszcze przyjdzie Joe, to będzie dla każdego. - odpowiedziała rezolutnie.
- A to nie za dużo będzie? A zresztą, to chyba ja powinnam lepiej wiedzieć, bo jestem starsza... Dajmy 3. - postanowiłam. - A gdzie są garnki?
Ruby wskazała mi szafkę, z której po chwili wyjęłam średniej wielkości gar... Ekhem, naczynie do gotowania jedzenia, powiem unikając powtórzeń. Napełniłam go wodą i nastawiłam na ogień. Po jakimś czasie woda się zagotowała, a ja, z nadzieją, że wszystko robię dobrze, wrzuciłam ten nasz ryż. No i czekamy. W międzyczasie zdążył wrócić ten chłopak, którego Leo nazwał Wilczkiem. Odgrzałyśmy również gulasz, a gdy wszystko już było gotowe, nakładałyśmy jedzenie na talerze. To znaczy, ja nakładałam, a Ruby zanosiła. Muszę przyznać, że takie gotowanie z ledwo poznanymi osobami było całkiem fajne. Później zasiedliśmy wszyscy do stołu.
<Leonardo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz