Na moment mnie zatkało.
- Na... Herbatę? Do ciebie? Ale na pewno? - bardzo mnie to zdziwiło. Przecież tak właściwie wcale mnie nie znała, a mimo to mnie zaprosiła.
Nie ukrywam, ucieszyło mnie to. To musiało znaczyć, że mi choć trochę zaufała. Przywołało to szeroki uśmiech na moją twarz.
- No, dobrze. Bardzo chętnie.
Jakiś czas później byliśmy u niej w domu. Szeroko otwartymi oczami przyglądałem się sporemu domostwu. Nie miałem jednak zbyt dużo czasu na oglądanie, bo zostałem posadzony na krześle w kuchni, przed kubkiem parującej herbaty.
Na początku panowała całkowita cisza. Nagle jednak dało się słyszeć otwieranie drzwi i kroki...
< Haraa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz