Jeszcze przez kilka chwil głaskałem wronę, aż wreszcie podłożyłem dłoń pod jej nóżki, a gdy weszła na moje palce podrzuciłem ją do góry, by odleciała. Zwierze co prawda wzbiło się w powietrze, ale nie odleciało całkowicie, zaczęło tylko kołować nad naszymi głowami, kracząc.
Wstałem, po czym zacząłem otrzepywać się z piór. W ostatniej chwili złapałem maskę, która spadła mi z kolan. Czułem, że oddychanie nie jest już takie proste, ani też przyjemne, wiec na szybko wziąłem kilka oddechów przez filtr, by uspokoić obolałe płuca.
A ogólnie, siedzenie ciągle w jednym miejscu to nie było coś dla mnie.
- Może... Przejdziemy sie kawałek? - zaproponowałem cicho. Po krótkim namyśle dziewczyna się zgodziła.
Szliśmy parkową ścieżką, w ciszy, ja pół kroku za nią. Taka cisza wydawała się dość dziwna, szczególnie że gdzieś z niedalekiego-daleka słychać było szmer rozmów i śmiechy dzieci.
Dokładnie w chwili, gdy miałem się odezwać, naglę drogę przebiegła mysz, wyskakując z krzaków. Dokładniej mówiąc, skręciła prosto na nas i przemknęła w stronę drzewa. Za nią wyleciał kot, oczywiście większy niż ta mysz, a więc nie mający możliwości tak o prześlizgnąć się między nami, ani nawet wyhamować. Wpadł z rozpędem na Harę, drąc się w niebogłosy, i odpychając się od niej wszystkimi czterema łapami. Dziewczyna dodatkowo odskoczyła, potknęła się o moją nogę... I poleciała w tył. Automatycznie ją złapałem, robiąc krok w tył...
A za mną znalazł się kot, o którego ja się potknąłem...
I tak oboje polecieliśmy na ziemię.
< Haraa? Twoja kolej, twoja szansa >.> xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz