Parsknęłam zduszonym śmiechem opierając się dłonią o mokrą zimną ścianę korytarza i wlepiając w dziewczynę pytające rozbawione spojrzenie i unosząc lekko brwi stwierdziłam spoglądając na jej twarz, na której malowało się oczekiwanie:
- Jeśli zawsze tak doskonale wybierasz moment na pytania tego typu to wcale mnie nie dziwi, że nikt nie odpowiada
- Taki sam moment jak każdy inny - odparła wzruszając ramionami
Teraz już naprawdę nie mogłam się powstrzymać i zanosząc się od śmiechu tak że aż łzy mi pociekły zaczęłam jej przytaczać wymyśloną przez siebie scenę
- Już to sobie wyobrażam... dyndasz sobie na lianie z przystojnym młodzieńcem nad przepaścią i nagle mu mówisz "wiesz muszę cię o coś zapytać", a on ci szepcze "Tak?" i wtedy pytasz go "Lubisz fretki?"
Teraz ona także wybuchnęła śmiechem. Musiałam niestety przyznać że całkiem odpowiada mi jej towarzystwo i czułam coraz silniejsza pokusę by powiedzieć o sobie coś więcej niż powinnam i niż nakazywałby zdrowy rozsądek. Gdy wreszcie opanowałyśmy się zapadła na chwilę krępująca cisza, którą poczułam się zobowiązana przerwać:
- Muszę ci coś powiedzieć - zaczęłam poważnie
- Tak?
- Lubię fretki - uśmiechnęłam się złośliwie - choć zawsze pakują wszędzie noc ciekawie i istnieje ogromne ryzyko że ktoś go im przytrzaśnie
- Lepiej jednak żeby pamiętał że fretki mają ostre ząbki
Płynnie i bez przeszkód dyskusja zaczęła zupełnie schodzić z tematu gryzoni na obszary zdecydowanie bardziej w tym momencie nas zaprzątające. Wreszcie stanęłyśmy znów przed gołą ścianą. Sięgnęłam po różdżkę spodziewając się odkryć jakiś napis. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek zrobić lisica już zdążyła coś nacisnąć i na całe szczęście udało nam się jakimś cudem wydostać. Nie miałyśmy jednak czasu na radość do jaskini w której się znalazłyśmy wkroczyła grupa zbrojnych i w ostatniej chwili zdążyłyśmy schować się za skałami. Grupka składała się z pięciu kobiet i tyluż samo mężczyzn. Nosili zbroje z ciemnego metalu jakby nadpalonego miejscami, czerwone płaszcza i czarne koszule oraz spodnie w tym samym kolorze. Kobiety w zasadzie zamiast płaszczy miały coś jakby spódnice z krótszym przodem i dłuższym tyłem. Wszyscy nosili sporej wielkości medaliony, które wyglądały na wybrakowane. Przewodzący im mag w czarnym stroju wskazał wejście. Mężczyzna odszedł i zaczął przesuwać kawałki czegoś jakby układanki. Wreszcie machnął ręką i wzór zaświecił na czerwono-złoto, a drzwi się otworzyły i wszyscy wkroczyli do wnętrza. W ostatniej chwili rzuciłam kamień zapobiegając zupełnemu zamknięciu drzwi.
- No dobra - powiedziałam do towarzyszki - możesz stąd zmykać
Spojrzała na mnie pytająco.
- Ja zostaje, muszę dowiedzieć się co tu się stało... możesz iść, chyba że zamierzasz wpakować się w jeszcze gorsze kłopoty
<Kate? Andrea ma cichą nadzieję że będziesz jej towarzyszyć ;) Mi też dobrze się z tobą pisze>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz