poniedziałek, 5 września 2016

Od Andrei CD Kate

Miałam nieodparte wrażenie, że dziewczyna nie zdaje sobie sprawy w co się pakuje. Latająca halabarda to był dopiero nieśmiały wstęp do naszych kłopotów. Niemal od razu rozpoznałam medaliony wiszące na szyjach naszych wrogów, jeśli tak ich w ogóle można było nazwać i moje obserwacje wcale mnie nie zachwycały. Zawinęłam włosy i schowałam pod kaptur, który nasunęłam na oczy, a twarz wysmarowałam ciemnym pyłem ze ściany skalnej. Lisica widząc mnie w tym stanie z trudem stłumiła śmiech.

- Byłaś górnikiem w poprzednim wcieleniu - szepnęła rozbawiona.

- Nie, tylko w tym wcieleniu narobiłam sobie za wielu wrogów, ale tobie też polecam jakoś się zamaskować chyba że cierpisz na brak wrażeń... mnie tam jakoś nie spieszy się do kolejnego wcielenia

Uśmiechnęła się nieznacznie.

- Mówiłam, że lubię ryzyko

- Panienko! jeśli sądzisz, że uda ci się omamić ich urodą, albo wciągnąć w rozmowę to mylisz się... jeśli On im każe zabiją cię bez mrugnięcia okiem
-  Piątego dnia wraca jedna z nich, lecz nie jest już sobą - zanuciła

Pokręciłam głową.

- Krasnoludy są odporne na jad smoka, nie wiem czy to on zniszczył wioskę, ale na pewno nie zmienił ich...

- Zmienił w co? 

- Psyt... - uciszyłam ją - dość już narobiłyśmy hałasu.

Powoli zaczęłyśmy się przesuwać pod ścianami. W ciemnościach nie mogłam zobaczyć jej obrażonej miny i jakoś nie specjalnie mi to przeszkadzało. Postąpiłam jeszcze krok i cofnęłam się gwałtownie omal się nie przewracając, ale na szczęście towarzyszka w porę chwyciła mnie za rękę. Kolejne drzwi, które zręcznie rozbrojono. Nie zdążyłam tym razem niczym ich zablokować. Podeszłam do układanki. Potrafiłam dość szybko zapamiętywać wzory jeśli coś przedstawiały czy fragmenty pieśni, ale to mnie chyba trochę przerastało. Nagle dziewczyna wepchnęła się przede mnie i zaczęła zręcznie przesuwać kawałeczki, aż ułożyła misterny wzór.

- Jak ty to? - wyjąkałam. 

Zadowolona z siebie wzruszyła ramionami.

- A jakoś tak

Cieszyłam się, że rozwiązała tą zagadkę za mnie. Nie musiałam się ujawniać, a zawsze lepiej uchodzić za głupca niż od razu wykładać wszystkie karty na stół. Oczywiście jak zawsze mój plan nie wypadł tak jak było w założeniu.

- Nieźle sobie radzisz... właściwie czemu nie pływasz nadal na statku ojca? wyrzucili cie bo domalowałaś komuś wąsiki

Uśmiechnęłam się przyjaźnie, by skłonić ją do odpowiedzi.

- Dlaczego sądzisz, że wyrzuciliby córkę kapitana?

Na jej twarzy malowało się zaskoczenie, a ja nie wiedziałam co zrobić, więc wzruszyłam tylko ramionami.

- Takie rzeczy się zdarzają - szepnęłam co zabrzmiało bardziej dwuznacznie niż zamierzałam. Przycisnęłam odpowiednią część układanki i drzwi otworzyły się. Sklepienie korytarza odbijało dźwięki naszych kroków więc nie było okazji by ciągnąć tą niewygodną rozmowę. Powoli weszłyśmy do góry i wsnułyśmy się do groty. Tajemnicza grupa wojowników stała dookoła smoczego szkieletu, a mag czynił nad nim jakieś dziwaczne znaki, podczas gdy inni śpiewali.

- Nie podoba mi się to - szepnęła. 

- Raczej nie zależy im na twoim uznaniu - odparłam.

Do góry pofrunęła chmura pyłu, z której wyłonił się potężny smok. A w zasadzie jego szkielet porośnięty gdzie, nie gdzie tkanką. 

- Czy to... czy to nie było martwe? - zapytała moja towarzyszka.

- Słusznie zauważyłaś było... - odszepnęłam.

Niestety cichnące pieśni nie dość dobrze tłumiły nasze głosy i już po chwili złociste ślepia smoka skierowały się wprost na nas.


<Kate? Czy ktoś zamawiał smoka?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tłumacz