Uh... Niezbyt dobrze...
Miałam nie pozwolić by ktokolwiek widział co "potrafię".
A teraz widziała to osoba, która mnie irytowała. Grrr.
- Dzięki, ale nie potrzebuję pomocy. - powiedziałam całkowicie zimno, a przynajmniej próbowałam, co, jak się zorientowałam, wcale a wcale nie wyszło. Miałam uczucie, które musiało znać każde dziecko złapane na kradzieży cukierka. Takie przekonanie, że nie zrobiło się nic złego, ale mimo to ktoś zobaczył, i... Tak wcale nie miało być.
Nie chcąc dłużej patrzeć na mężczyznę stojącego obok mnie, mimo że jego głos wydawał się miły, chociaż nie mogłam tego dokładnie stwierdzić, nie znam się...
Ale, mimo to, jak najszybciej chciałam urwać się z jego widoku. Pochyliłam się, złapałam truchło kota za tylną łapę i zbierając siły, bez większego wysiłku zaczęłam ciągnąć go do miasta. Jednakże, "coś" chyba było przeciwko mnie, bo dość mocny wiatr zawiewał mi włosy na twarz, przez co co chwilę nic nie widziałam, a z kolei przez włosy zasłaniające mi widok zaczęłam się potykać...
Tylko bardziej mnie to irytowało.
< Adam? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz