środa, 24 sierpnia 2016

Od Very CD Adam

Zbił mnie z tropu. Zacisnęłam usta, zmieszana.
- Nie mam żadnego... Celu... - zaczęłam powoli, jakby mimowolnie. - Nie jest mi potrzebny. - byliśmy coraz bliżej miasta, już właściwie na ulicach. A ja, z niewiadomych powodów, byłam coraz bardziej zdrażniona i gotowa do wybuchu. Nic nie trzymało się norm, których wyuczyłam się na pamięć, no. Chyba właśnie to było tak boleśnie irytujące.

Wreszcie gospoda. Bez zatrzymywania się podmaszerowałam do lady, za którą stał właściciel. Z dość głośnym hukiem uderzyłam dłońmi o ladę.
- Panie, daj mi pan jakieś zlecenie! Byle było to coś wartego zachodu!
- W tej chwili mam tylko to... - uniósł dłoń, trzymając w niej jakiś świstek. Podskoczyłam, opierając się o ladę, by chwycić papier, i zaraz potem odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia.
Dopiero na dworze przeczytałam zlecenie. Wielki kot, ludojad... Dobra sumka. Niech będzie. Gdzieś tu niedaleko, w lesie...

Nie musiałam nawet długo szukać. Gdy tylko weszłam głębiej w las, coś ciężkiego skoczyło mi na plecy. Lecąc na ziemię poczułam, że to coś próbuje wgryźć się w mój kark.
...Hah. Niedoczekanie.
Powietrze zawirowało, gdy wyrzuciłam ramiona do tyłu, złapałam za szczeciniastą sierść i całą siłą, korzystając ze swoich mocy, przerzuciłam zwierze przed siebie. Towarzyszył temu dźwięk rozrywanego materiału. Po powiewie wiatru wiedziałam, że bluzka, którą miałam na sobie była rozerwana na plecach i ramieniu.
Cętkowany drapieżnik szybko poderwał się na łapy i ponownie na mnie skoczył, tym razem popychając mnie na plecy. Jedną ręką złapałam go za gardło, trzymając od siebie w odległości. Jedna z łap zwierzęcia, uzbrojona w pazury dłuższe od moich palców, przejechała po moim odsłoniętym ramieniu. Słyszałam zgrzyt, gdy szpony bez skutku prześlizgiwały się po mojej skórze.
Ludzkie ciało juz dawno zostałoby rozszarpane. Tak samo, w mojej sytuacji, już dawno zmieniłoby się w prochy.
Ale, żeby przetrwało, trochę je... Utwardziłam, tak jakby.
W ułamku sekundy znalazłam miejsce, w które musiałam uderzyć. Znajdowało się akurat dokładnie w miejscu, w którym trzymałam kota za gardło.
Skoncentrowałam mały "ładunek" na przestrzeni pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. Reszta była tylko dziecinną zabawą. Wypuszczony impuls stworzony ze skoncentrowanej mocy po prostu zatrzymał bicie serca zwierzęcia. I tyle.
Zrzuciłam z siebie truchło zwierzęcia i usiadłam. Sprawdziłam, czy bluzka jako tako jeszcze się nadaje. Nie było źle, ale też nie dobrze. Za to...
Dotykając swojego ramienia poczułam pod palcami jakby piasek. 
- Znowu zaczęłam się sypać, eh... - mruknęłam, po czym wyciągnęłam dłoń w stronę swojego cienia, teraz nienaturalnie zniekształconego i ruchomego. "Wyjęłam" z niego krucze pióro. Gdy przyłożyłam je do sypiącego się miejsca, zalśniło, by po chwili jakby się we mnie wtopić. Tyle wystarczyło.
Kolejnym problemem było ubranie. Po raz kolejny z cienia wyjęłam pióro, tym razem pawie. Tu musiała starczyć mi prosta iluzja, którą stworzyłam z jego pomocą.
Gdy upewniłam się, że jest już dobrze, wstałam i otrzepałam się z liści i ziemi. Mój cień wrócił do normy.
...
Pytanie: Jak zaciągnąć kota conajmniej dwukrotnie większego ode mnie do gospody?


< Adam? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tłumacz