środa, 31 sierpnia 2016

Od Kate CD Adrea

Obserwowałam całe zajście z ukrycia, ciekawa, jak to się potoczy. Wychyliłam odrobinę głowę z wnęki, co nie spodobało się psu, który zawarczał. Spojrzałam na niego chłodno i wyszłam z ukrycia. Przeczuwając jeszcze większą złość u psowatego, zbadałam szybko sytuację i zastrzygłam uszami, słysząc zgrzytanie metali. Wyciągnęłam z kieszeni sakiewkę z proszkiem usypiającym i rzuciłam go trochę w stronę zwierzaka, który już miał szczeknąć i zdradzić moją pozycję. Zaskomlał, uderzając w ziemię swoim dość sporym cielskiem. Skierowałam swoje szybkie, lecz ciche kroki w stronę mężczyzny i dziewczyny. Ciekawie wyglądała ta walka, taka oświetlona odbijającym się od złota promieniem światła. Zbeształam się w głowie za rozmyślanie o złocie. Stanęłam na palcach i oparłam się o sporych rozmiarów ramię przedstawiciela płci męskiej. Powiedziałam radośnie, swoim trochę dziecięcym tonem:
— No witam. Widzę ciekawe zajęcie, ale chciałabym zaproponować trzecią opcję. Widzi pan tyle złota i miałoby się zmarnować?...
— Nie jestem idiotą, mała. Wiem, że to smocze złoto.
— Już nie jest smocze. Zaklęcie zostało zdjęte.
Zaśmiał się i spojrzał na mnie.
— Nie zrobisz mnie w konia, mała — odparł.
— No trudno. Dobranoc.
Uśmiechając się wysypałam na jego twarz resztę proszku usypiającego. Kichnął głośno i przewrócił się na blondynkę, zasypując ją we złocie. Weszłam na jego plecy i utrzymując równowagę rękoma, szłam w stronę jego głowy, żeby wydostać jasnowłosą. Próbowałam pozbyć się faceta, ciągnąc go za ramię, ale było to bezcelowe. Usiadłam na złotych przedmiotach i zepchnęłam nogami jego nieprzytomne cielsko na puste podłoże. Kobieta wyglądała, jakby zaraz miała stracić przytomność, dlatego wzięłam ją na ręce i położyłam na skrawku podłoża bez drogocennego surowca. Cmoknęłam niezadowolona z tego obrotu sytuacji. Wyciągnęłam z plecaka przypadkową, prawdopodobnie ostatnią koszulkę i oderwałam odpowiedniej wielkości kawałki, które miały posłużyć za prowizoryczny opatrunek. Zgarnęłam włosy ze swojej twarzy i rozejrzałam się, aby sprawdzić ile czasu zostało do wyjścia bez bieganiny. Mało, nawet bardzo mało, zważywszy na to, że pies się po woli wybudzał. Zastanowiłam się czy robić sobie problem i brać tą dziewczynę ze sobą, ale w końcu, prawdopodobnie, chciała mnie wtedy uratować czy coś w tym rodzaju. Wzięłam ją ostrożnie na ręce, wstając z pozycji kucającej. Mało brakowało, a straciłabym równowagę — nie często nosiłam ludzi na rękach. Ruszyłam szybszym krokiem w stronę wagoników, ale okazało się, że obok były również schody. Zdecydowałam się na schody, chociaż była to raczej zła decyzja...


< Adrea? Troszkę mi nie wyszło tak, jak chciałam >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tłumacz