Gdy byłem już w domu i przymierzałem się do czytania jakieś książki przez okno wleciała Kira. Wylądowała na mnie i kłapnęła mi paszczą przed twarzą. Stanęła dumnie przede mną i wyciągnęła szyję, dając do zrozumienia, że coś wisi na obroży. Podniosłem się i złapałem za liścik. Przeczytałem go i pomyślałem, że co mi szkodzi. Wstałem i strzepałem sierść kotowatej. Przebrałem się i ruszyłem w podróż...
***
Po chwili byłem pod domem Carmelle Zapukałem, a po chwili otworzyła mi czarnowłosa...
< Carmelle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz