Odpuściłem sobie wizytę u Yukkiko. Poszedłem do niej następnego dnia.
Wpuściła mnie, a ja usiadłem tam gdzie zawsze.
- Jak ci poszło? - zapytałem. - Powiedz wszystko
Zaczęła mi opowiadać ,a kiedy skończyła zmierzyłem ją lekko zdenerwowanym spojrzeniem.
- Co? - mruknęła.
- Majątek, który miałaś przynieść mi dałaś jakiemuś smarkaczowi.
- O czym ty mówisz?
- Rozkazałem ci go zabić, bo wiem jakim jest zepsutym człowiekiem, a szkatułkę z jego majątkiem miałaś przynieść mi - wziąłem głębszy wdech. - Uznam, że jeszcze nie wykonałaś zadania - wstałem i podszedłem do drzwi. - Tamten dzieciak trafi do sierocińca, Yukkiko. Zostanie mu wszystko odebrane. Ludzie w końcu się dowiedzą, że wypierd skonał. Po co ci był ten ''dobry uczynek''? - zaśmiałem się bez cienia radości czy entuzjazmu.
Wyszedłem trzaskając drzwiami.
- Tomoe! - Lili rzuciła się na mnie i przytuliła.
Objąłem ją ramieniem.
- Witaj - uśmiechnąłem się lekko.
- Głodna jestem - powiedziała.
- Za chwilę będzie obiad na stołówce - stwierdziłem patrząc na zegar.
Yukkiko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz