
Porozcinałam ubranie tak by wydawało się, iż ktoś, lub coś mnie zaatakowało. Zapukałam do drzwi i zaczęłam udawać zmęczenie. Po chwili otworzył mi ten mężczyzna, którego miałam zabić. Powiedziałam cieniutkim i dziewczęcym głosikiem:
- Proszę mi wybaczyć, że się naprzykrzam, jednakże ktoś na mnie napadł. - Zaczęłam szlochać - Cała moja służba zginęła, a zbóje uciekli. Mogę tutaj przenocować i wysłać list do mojego ojca? Obiecuję zapłatę.
Mężczyzna przyjrzał mi się uważnie, aż zrobiło mi się niedobrze. Udałam omdlenie, a on złapał mnie swoimi tłustymi łapskami, musiałam powstrzymać swoje ciało przed okazaniem obrzydzenia. Zaniósł mnie do swojej sypialni, po drodze bijąc swoje dzieciaki, które go zaczepiały. Walnął mną o łóżko, usłyszałam jak odpina swoje ubranie. Gdy położył się koło mnie otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Poczułam pod kołdrą jak jego dłoń wędruje w moją stronę. Dotknął mojego brzucha, a ja wtedy wstałam. Powiedział ze swoim szemranym uśmieszkiem:
- Przecież nic ci nie zrobię. Tylko się zabawimy.
- Ohyda - Powiedziałam przemieniając się w swoją naturalną formę. - To tak spłodziłeś tamte bachory? Współczuję ich matką... - Zmieniłam się w drugą formę. - A więc tak, jestem tutaj by ciebie zabić. Nawet dobrze, że się rozebrałeś, nie będę miała problemu by rozczłonkować twoje ciało. - Wyczarowałam wielki topór, który w tej formie był lekki oraz dokładny sztylet. - To od czego zacząć? Może śledziona, a może jądra. Taaak jądra będą dobre na początek.
Wskoczyłam na łóżku, załamując przy tym szkielet. Odrzuciłam kołdrę wgłąb pokoju. Mężczyzna odsunął się i próbował wstać, jednak złapałam jego kostkę, i przewróciłam go na materac. Nachyliłam się i odcięłam dwie małe kulki z jego ciała. Zaczął krzyczeć na cały pokój. Rzuciłam dwa elementy jego ciała gdzieś na podłogę. Wtedy do pokoju wparowały jego dzieci, chcąc nakryć go ze mną. Zobaczyłam w ich oczach przerażenie. Powiedziałam łagodnym głosem:
- Och! Przerwałyście moją zabawę, ale spokojnie możecie zostać i popatrzeć.
Zamknęłam drzwi na zamek i wbiłam nóż w okrągły brzuch mężczyzny i zaczęłam nim obracać, próbując przebić się na drugą stronę, ale skończyło się to tylko ubabraniem dłoni w tłuszczu i krwi faceta. Walnęłam sztyletem w szafę nad głową dziecka. Wzięłam topór i przecięłam go na pół. Dzieci i facet zaczęli płakać i krzyczeć na cały dom. Westchnęłam tylko i zadźgałam tego bogacza. Złapałam duszę mężczyzny, ale okazała się niesmaczna. Zbyt gorzka. Zatrzepotałam skrzydłami i odwróciłam się do dzieciaków. Usiadłam na łóżku i policzyłam ich, czwórka. Miała być trójka. Zapytałam:
- Które z was się cieszy, że on nie żyje?
Dziewczynka o zakrytej przez włosy twarzy podniosła rękę. Miała czarno-białe włosy. Zapytałam:
- Dlaczego się cieszysz, że nie żyje?
Spojrzała na mnie i odchyliła włosy z twarzy, przez połowę jej buzi przechodziła wypalona blizna. Powiedziała:
- On mi to zrobił, a te bachory mu kibicowały. Chyba wiadomo dlaczego chciałam jego śmierci.
Wyciągnęłam dusze z pozostałych dzieciaków i je zjadłam. Białowłosej usunęłam bliznę i podarowałam jej majątek. Powiedziałam:
- Nie bądź taka jak on, bo przyjdę po ciebie.
Mrugnęłam do niej okiem i uśmiechnęłam się. Wyskoczyłam przez okno i ruszyłam w stronę lasu. Teleportowałam się przed szkołę, był już środek nocy. Weszłam przez główne drzwi i ruszyłam do swojego pokoju. Nie potrafiłam się doczekać prysznica, ponieważ byłam cała we krwi. Nie zmieniałam formy, bo myślałam, że nikogo nie spotkam. Jednak się myliłam. Spotkałam Tomoe, nie wiedziałam skąd wracał. Spojrzał na mnie zszokowany, a ja powiedziałam opryskliwie:
- Zadanie wypełnione, tak jak chciałeś. Chyba nie myślałeś, że nie będzie przy tym krwi? Byłbyś głupcem, gdybyś tak myślał...
Ominęłam go i ruszyłam do swojego pokoju. Weszłam do środka i zmieniłam formę. Nie pamiętałam co robiłam, oprócz tego, że wypełniłam zadanie. Westchnęłam i ruszyłam pod prysznic. Położyłam się i szybko zasnęłam...
< Tomoe? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz