- Wiem, że już spałeś, ale chcę żebyś ze mną poleżał.
Wykonał moją prośbę i ułożył się koło mnie. Objąłem go delikatnie, zsuwając dłoń bardziej w stronę podbrzusza. Zatopiłem nos w fioletowe włosy i z każdym wdechem czułem jego charakterystyczny zapach. Dzięki jego bliskości, zasnąłem spokojnym snem...
***
Obudziłem się dość późno. Słońce już zeszło z horyzontu i zostało tylko atramentowe niebo z jasnymi przebłyskami gwiazd. Przeciągnąłem się, a później rozejrzałem po pokoju. Nie oczekiwałem, oczywiście, że Leo będzie przy mnie czekał.Usiadłem na łóżku i ziewając, zaczesałem włosy do tyłu. Zarzuciłem na siebie tylko czystą koszulkę oraz spodnie. Ruszyłem do kuchni, chcąc się napić, jednak powstrzymał mnie widok Leosia, wychodzącego z domu. Zapytałem, opierając się o ścianę:
- Gdzie idziesz, Leo?
Zamarł, czyli musiało być coś na rzeczy. Podszedłem do niego i wciągnąłem go do środka. Zatrzasnąłem drzwi i przyparłem chłopaka do ściany, uniemożliwiając mu ucieczkę. Zapytałem:
- Dokąd zamierzasz wyjść?
Nie otrzymałem odpowiedzi zwrotnej, dlatego złapałem policzki trytona w dłonie i spojrzałem na niego. Spytałem:
- Wiesz, że ciebie kocham?
Po chwili prawdopodobnie namysłu Leonardo kiwnął głową.
- A wiesz, że ja wiem, co się stało? - powiedziałem.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Wiem, że przespałeś się z Rudym...
Zszokowało go to, co usłyszał. Zapytał:
- Skąd?
- Twoja kłótnia rano, którą skierowałeś do mnie no i oczywiście teraz - uśmiechnąłem się słabo. - Jeśli chcesz... Jeszcze raz czy dwa się z nim przespać, to możesz, ale ostrzegam, że będę oziębłby tak, jak dzisiaj...
Puściłem go i ruszyłem w stronę kuchni. Wyjąłem sok i napiłem się prosto z butelki. Tryton stanął w drzwiach i patrzył na mnie z nieokreślonym typem wzroku. Odłożyłem butelkę i oparłem się o blat, będąc plecami do niego. Powiedziałem:
- Zawsze uważałem Zevrana za rywala, dlatego zazwyczaj byłem wredny i chamski dla niego... Zawsze się obawiałem tej chwili, ale wiedziałem, że to tak będzie wyglądać... Wiesz, - spojrzałem na Leosia. - jeśli ma się wiele partnerów to pewna sekwencja się powtarza. Na przykład zdrada. Zawsze reaguje tak samo, kapituluję. Tym razem jest tak samo.
Podszedłem do Leo i położyłem dłoń na jego policzku, a swoje czoło oparłem o jego czoło.
- Ale nie jestem zły, nawet nie wkurzony, czuję pustkę, co chyba jest gorsze, nie?... Kurde, walnąłem też ten monolog. Masakra. Za długo spałem...
Odsunąłem się od chłopaka i ruszyłem powoli w stronę łazienki...
< Leoś? Skorzystasz z możliwości kolejnej zdrady? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz