wtorek, 19 kwietnia 2016

Od Joe CD Leonardo 

Po trzech latach od wyjazdu Leonardo wyjechałem na wakacje z Ru, zostawiając mojego sąsiada - Dominica - samego z jego córką. W końcu wyszedłem na swoje, chociaż musiałem przyznać, na początku było dość trudno, żeby wszystko ogarnąć. Ale się udało. Żałowałem, że Dominic nie mógł jechać, lecz jego córka była chora i nie zniosłaby podróży. 
W małym hoteliku nad morzem zjawiliśmy około piątej rano, więc poszliśmy się zdrzemnąć. Około ósmej rano obudziłem się i spojrzałem na śpiącą koło mnie Ru. Nie chciałem jej budzić, ale wiedziałem, że obraziłaby się na mnie za to. Westchnąłem cicho i zacząłem gładzić ją po włosach. Powiedziałem cicho:
- Rubiś, wstawaj. 
Otworzyła mozolnie oczy i uśmiechnęła się lekko. Tęskniłem za jej szerokim i radosnym uśmiechem, który zawsze był na jej ustach nim Leo wyjechał. Miał ją odwiedzać, ale prawdopodobnie pokrzyżowałoby to jego plany. Ru bardzo zmieniła się podczas nieobecności Leonardo, większość jej uczuć bardzo straciło na sile, nie tylko te pozytywne, ale również negatywne. Uśmiechnąłem się szeroko i zacząłem ją łaskotać. Zaczęła się śmiać, co już bardzo przypomniało jej dawny śmiech. Pomogłem jej wstać, wciąż zapominając, że nie ma już siedmiu lat a dziesięć, niestety z wyglądu ani z charakteru nie przypominała tego. Wyglądała jakby miała już trzynaście, czternaście lat. Zapytałem:
- To, co Ru? Idziemy znaleźć twą wakacyjną przygodę? Chcesz chłopaka czy dziewczynę? 
- Joe, przestań... Nie chcę. 
- Dlaczego?! Przecież każdy musi się zabawić... 
- Nie chcę i tyle. Dobra? 
Zaczesała swoje czarne włosy do tyłu. Powiedziałem sięgając po swoje ubrania:
- Dobrze, skarbie. 
Po chwili podeszła do mnie i przytuliła mnie. Ja zacząłem się śmiać. Powiedziałem:
- Ru, mogę się ubrać? Jestem w bokserkach? 
- Fuuuu! 
Odsunęła się gwałtownie z obrzydzonym wyrazem na twarzy. Uśmiechnąłem się zadziornie i wciągnąłem spodnie... 
*** 
Przechadzaliśmy się między strojnymi straganami, gdy między ludźmi przebłysnęła fioletowa barwa włosów. Zignorowałem to i spojrzałem na stragan z przyprawami. Po chwili usłyszałem głos Ruby: 
- Joey, Leo tu jest... 

< Leoś? >

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Od Alex CD Victim

Uśmiechnęłam się przelotnie i odłożyłam sztylet na stolik. Powiedziałam, opierając się o blat:
- Miło mi... Wybacz, że tak ciebie potraktowałam, nie do końca jestem przytomna.
Przyłożyłam dwa palce do skroni i symboliczne pociągnęłam za spust. Po pewnym czasie zapytałam:
- Jesteś głodny? Widziałam, że nie zjadłeś tamtego...
Hera podeszła do chłopaka i pyskiem podrzuciła jego dłoń. Spojrzał na nią. Ja powiedziałam:
- Hera, nie przeszkadzaj.
Spojrzała na mnie i podeszła. Przykucnęłam koło niej i zaczęłam ją gładzić po głowie. Spojrzałam na chłopaka i powiedziałam:
- Wracają do twojego pytania, to wyjście jest tam - wskazałam ręką drzwi koło kuchni. - Jeśli chcesz możesz iść, jednak wolałabym, żebyś został jeszcze chwilę, chociażby do siódmej. Teraz krążą jeszcze nocne zwierzęta i pijani ludzie, nie chcę żebyś dostał od nich po głowie...
Odwróciłam wzrok na suczkę i podrapałam ją za uchem. Ruszyłam do kuchni i zalałam herbatę. Nałożyłam owsianki do miseczki i dodałam do niej trochę dżemu wiśniowego. Otworzyłam okno i odetchnęłam wilgotnym powietrzem. Ruszyłam do stolika i usiadłam przy nim, podciągając kolana na krzesło. Zapytałam:
- Ponuraku, chciałbyś może herbaty?

< Victim? Herbaty? >

Od Victim'a CD Alex

Ocknąłem się w jakimś,bodajże salonie.Moją uwagę przykuł świeżo
zawinięty bandaż.Rozejrzałem się uważnie przyglądając się każdemu przedmiotowi.Otworzyłem całkowicie swoje czerwone ślepia.Pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy brzmiało; "Skąd te rany?".Zapewne znowu próbowałem ukraść surowiznę ze sklepu.Bardzo miło,że mnie opatrzono,ale nie mogłem zbyt długo przesiadywać w tym...Domu?Najprawdopodobniej tak.Wylazłem z pod koca po czym zacząłem szukać wyjścia.Błądziłem po korytarzach.W końcu nie znałem tego miejsca,więc zapachem nie mogłem się kierować.Starałem się być cicho,lecz ciche
chrupanie rozszczepiających się strupów mi to uniemożliwiało.Biegałem tak zdezorientowany w różne strony przez około pół godziny.W pewnej chwili coś mnie oślepiło.Blask bił z jednego z pokoi.Wlazłem do pomieszczenia w którym siedziała jakaś dziewczyna.Miałem szczerą nadzieję,że pokaże mi wyjście.Nieznajoma była zdziwiona,co szczerze miałem gdzieś.Kobieta wzięła mnie na ręce.Odskoczyłem jak poparzony,tak już miałem.Zacząłem biec w jakąś stronę,chciałem pokazać,że chcę wyjść.Dziewczyna chyba nie należała do spostrzegawczych,albo to ja źle nakierowywałem.Zamiast porad odnośnie wyjścia dostałem miskę żarcia.Poczułem się jak jakiś domowy kundel...Nie to żebym narzekał,ale mięso zawarte w pożywieniu było gotowane,więc nic nie tknąłem.Chwilę potem próbowano mi wcisnąć obrożę,tego było za wiele.Nie przepadałem za swoją ludzką formą,no ale nie zamierzałem żyć na czyiś koszt.Przecież to dość niezręczne,zresztą marzyła mi się ulica..Tyle czasu radziłem sobie sam to po cholerę mi teraz dom.Przybrałem ludzką formę.Mozolnie sprowadziłem rękę na czerwone oko.
-Gdzie znajdę wyjście?-Spytałem.Dziewczyna coś gotowała,wraz z jej odwróceniem dostałem patelnią w łeb.Przewróciłem się po czym szybko wstałem z niezrozumieniem w spojrzeniu.
-Kim ty jesteś?!-Wykrzyknęła przykładając mi jakiś sztylet do gardła.
-Nie jesteś człowiekiem,nie?-Spytałem cicho zachowując spokój.
-Nie,ale co to ma do rzeczy ty..-Chciała dokończyć lecz jej przerwałem.
-Jestem ponurakiem.-Odparłem przyglądając się jednym okiem dziewczynie.

<Alex?>

Od Alex Do Victim'a

Ze snu wybudziło mnie szczekanie jednego z moich psów. Spojrzałam na zegarek, by sprawdzić godzinę - była piąta rano. Na dworze było szaro-niebiesko, a jedynym odgłosem, który był słyszalny na zewnątrz był to dźwięk ćwierkania ptaków. Jęknęłam niezadowolona, lecz wstałam. Podeszłam do owczarka i zapytałam:
- Hera, co się dzieje?
Stęknęła, wskazując na drzwi. Otworzyłam drzwi i patrzyłam, gdzie idzie. Już miałam zamknąć drzwi i położyć się z powrotem, gdy Hera spojrzała na mnie i wskazała głową w stronę krzaka. Sięgnęłam po pierwszą lepszą rzecz, którą mogłam założyć i wyszłam za owczarkiem niemieckim. Na początku niczego nie zauważyłam, lecz po chwili ujrzałam czarnego psa. Hera podeszła do niego i szturchnęła nosem jego łapę - brak reakcji. Przykucnęłam koło psowatego i zobaczyłam kilka głębokich ran na ciele. Rozejrzałam się po okolicy, jednakże nie było niczego ani nikogo, kto mógłby odpowiadać za te rany. Położyłam dłoń na głowie zwierzaka i spojrzałam na moją suczkę. Spytałam:
- Zabieramy go?
Pomerdała ogonem, więc wzięłam rannego psa na ręce. Warknął, ale wciąż wyglądał na nie w pełni przytomnego. Zaniosłam go do łazienki i położyłam na zimnych kafelkach. Sięgnęłam po apteczkę i otworzyłam ją. Niestety, miałam tylko spirytus, a nie chciałam, żeby się obudził w szoku. Zawołałam Toma, który wychodził z domu. Wyjaśniłam, co ma zrobić, czyli trzymać głowę psowatego. Szybko oczyściłam rany i zabandażowałam je. Zaniosłam psa do jednego z wolnych pokoi i przykryłam go kocem. Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się, jednak mogłam zapomnieć o śnie...



< Victim? >

niedziela, 17 kwietnia 2016

Od Alyss CD Tyler

-Niby dlaczego miałabym to zrobić?-zapytałam
-Dlaczego?! Czy ty wiesz co...
-Tak. Wiem. I? Każdy popełnia błędy. Ja też. Nie dzielimy się na złych i dobrych ludzi. Tylko od nas zależy jakie podejmiemy decyzje i co zrobimy. 
-Może...
-Może? Na pewno. Dobra smutasie chodźmy stąd, bo się jeszcze depresji nabawisz.
-Smutasie?
-No. Typem wesołka, to ty raczej nie jesteś. Ale spokojnie, coś z tym zrobimy.
-Nie sądzę.
-A ja sądzę. Nie kłóć się z kobietą. Mam dla ciebie ważną rzecz do zapamiętania- uśmiechnęłam się.
-Jaką?
-Dziewczyna zawsze ma rację. A jeśli nie ma wróć do zdania pierwszego.

<Ty?>

Nowa Postać


Imię i nazwisko: Victim Desolate
Pseudonim: Nie posiada takowego.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17 lat
Rasa: Ponurak
Charakter: Victim to tajemnicza postać o dość specyficznym charakterze.Chłopak ów jest nieśmiały oraz zamknięty w sobie.Wszystkich traktuje chłodno,obojętnie oraz z góry.Przeważnie się w nic nie udziela.Nie lubi osób natrętnych.Nie ufa nikomu.Obelgi na swój temat ignoruje.Unika jakichkolwiek kontaktów.Ma zaniżoną samoocenę.Lubi rozmyślać.Kocha ciszę, spokój oraz samotność.Często uśmiecha się tylko po to aby się od niego odwalono.Zdecydowany pesymista.Jest raczej bez zdania.Zawsze chodzi przygaszony.W większości sytuacji jest odrzucany przez społeczeństwo,co mu swoją drogą wcale nie przeszkadza.Jeżeli już mu na czymkolwiek czy kimkolwiek będzie zależało,nie odpuści aż nie zdobędzie.
Zainteresowania: Sztuka.
Motto: "Doceniaj ciszę w świecie,który nigdy nie przestaje mówić."
Lęki: Victim cierpi na sporą ilość fobii,w tym na; Haphefobię, Akustykofobię, Angrofobię oraz Automatonofobię.
Orientacja: Hetero
Partner: -
Aparycja: W formie ponuraka: Jest pokryty czarną sierścią,jego oczy są czerwone.Wygląda na dość dobrze zbudowanego psa o przerażającym uśmiechu.W formie człowieka: Wysoki [180 cm],lekko wychudzony mężczyzna pokryty stertą brudnych ubrań oraz bandaży.Jego włosy są nienaturalnie czarne.Jedno z jego oczu pozostaje takie, jak w formie ponuraka,przykuwa to uwagę.
GłosShadow Moses - Bring Me The Horizon (Oliver Sykes)
Umiejętności: Jest bardzo wytrzymały oraz zwinny.
Broń: Nóż motylkowy,aczkolwiek nie popiera siłowych rozwiązań spraw.
Miejsce Zamieszkania: Nie ma określonego.Przeważnie sypia w lasach,jego życie to tułaczka.
Historia: Chłopak od małego mieszkał w sierocińcu.Pewnego dnia uciekł.Błądząc w formie ponuraka trafił tutaj.
Rodzina: Nie miał przyjemności poznać.
Inne Informacje:
-Jest uzależniony od sporej ilości narkotyków,aczkolwiek powoli z tego wychodzi.
-Je tylko surowe mięso.
-Mimo swojego charakteru,lubi towarzystwo optymistów.
-Wiele razy próbował popełnić samobójstwo.
Inne Zdjęcia:


Autor: Fedyś

Od Satoru CD Carmelle

Wyszedłem z domu na spacer i po części, żeby poszukać Carm. Denerwowała mnie ta dziewczyna. Słońce było dość wysoko, mimo tego było chłodno. Po pewnym czasie usłyszałem cichy szloch. Gdyby nie zapach krwi, zignorowałbym to. Ruszyłem śladem dźwięku i po chwili zobaczyłem Kiku i jego matkę. Podbiegłem do nich i powiedziałem:
- Kuźwa, co się stało?
Chłopak próbował wyjaśnić, ale nie było to zrozumiałe przez płacz. Syknąłem:
- Chodź smarku.
Wziąłem ciemnowłosą na ręce i ruszyłem szybko do domu. Położyłem ją na stole, wcześniej zrzucając wszystko z niego. Klnąłem pod nosem i zacząłem wyciągać resztki broni z ran. Westchnąłem, w myślach wciąż narzekając na to, jak bardzo ona jest głupia. W końcu mi się udało i obanażowałem wszystkie rany na jej ciele. Zostawiłem ją na stole i przykryłem kocem. Rozkazałem chłopakowi, żeby pilnował swojej matki, a ja ruszyłem się ponownie umyć...


< Carmelle? >

Od Tyler'a CD Alyss

Uśmiechnąłem się lekko, lecz nie odezwałem się. Ruszyliśmy przez drogę i w ostatnim momencie uchroniłem Alyss przed potrąceniem przez powóz. Kierowca zaczął na nas wrzeszczeć, a ja, ignorując mężczyznę, spojrzałem na dziewczynę i zapytałem:
- Wszystko w porządku?
Kiwnęła lekko głową. Usłyszałem za sobą coraz głośniejsze krzyki woźnicy i gdy odwróciłem się, ujrzałem jego rękę. Dostałem w policzek. Nim zdążyłem zareagowałać, przejąłem kontrolę nad jego ciałem. Niestety, kiedyś nauczono mnie, jak korzystać z magii krwi - czyli z cieczy. Szybko jednak się otrząsnąłem i oddałem kontrolę mężczyznie. Zakryłem swoją twarz dłonią i ruszyłem przed siebie, chcąc uciec. Gdy byłem już kawałek od Alyss, usłyszałem jej głos:
- Czekaj!
Zatrzymałem się na moment, a ona mnie dogoniła. Powiedziałem:
- Powinnaś mnie wyśmiać i zmieszać z błotem...

< Alyss? Wybacz, że tak długo to trwało :/ Niekoniecznie to było przez brak czasu, lecz przez kompletny brak pomysłu >

piątek, 15 kwietnia 2016

Od Leonardo CD Joe

Pogłaskałem dziewczynkę po włosach. Nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy. Wiedziałem, że gdy zobaczę duże pytające oczka nie wytrzymam tego. Zraniłem Wilczka i nie chciałem tego samego dla Księżniczki.
-Będę cię czasem odwiedzał- obiecałem.
-Kiedy wrócisz?- zapytała, przytulając się do mnie.
-Sam nie wiem... Może mi to trochę zająć, ale nie martw się. Nie zapomnę o tobie- powiedziałem, uśmiechając się.
-A o JoJo?-dopytywała.
-Jego nie da się zapomnieć...- odpowiedziałem, po chwili namysłu.
Posiedziałem jeszcze chwilę z małą, po czym poszedłem pakować się dalej. Wieczorem byłem już gotowy do wyjścia, jednak chciałem przed tym wszystkim porozmawiać jeszcze z Alex. Kobieta oczywiście zmieszała mnie z błotem, czego też się spodziewałem. Stwierdziła, że jestem nieodpowiedzialnym egoistą, a gdy wspomniałem o Zevranie prawie oberwałem od niej książką. Pewnie po części miała rację. Po dość długim monologu, stwierdziła jednak, że jestem już dorosły i mogę robić ze swoim życiem co tylko zechcę. Przytuliłem dziewczynę, tak jak jeszcze nigdy wcześniej. Byłem pewien, że będę za nią tęsknił. Następna w kolejce była Ruby... Najtrudniejsze zadanie. Wszedłem to jej pokoju i poinformowałem ją, że niedługo wyruszam. Jej postawa zadziwiła mnie.
-Razem z JoJo będziemy na ciebie czekali, więc masz się pospieszyć- stwierdziła z uśmiechem.
Zrobiło mi się przykro, jednak przed Księżniczka musiałem udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Przytuliłem ją mocno i zamieniłem z nią parę zdań, po czym udałem się do wilkołaka... Nie byłem pewien, czy powinienem się z nim żegnać.
-Jak chcesz to już idź. Nie będę cię opóźniał. Pewnie Zevran czeka- mruknął, gdy tylko wszedłem do pomieszczenia.
-Joe, proszę... Zevran nie ma z tym nic wspólnego...- westchnąłem, chcąc, aby to było prawdą.
Nie uzyskałem odpowiedzi. Podszedłem do mężczyzny i złapałem go za rękę, by przyciągnąć do siebie. Tym razem to ja go przytulałem. Miłe było to, że dla odmiany to nie ja wtulałem się w niego.
-Wiesz, że będę tęsknił- powiedziałem, zatapiając rękę w jego włosach.
Chwilę staliśmy w milczeniu. Wreszcie odsunąłem się od niego, pocałowałem Wilczka w czoło i ruszyłem po dwoje rzeczy. Wyjście z domu było trudne, bo przeżyłem w nim wiele dobrych chwil... Zostawiałem za sobą Ruby, Alex i Joe...



<Joe?>

Od Joe CD Leonardo

Obudziłem się, czując zapach Leosia. Odruchowo zacząłem:
- Cześć, koch... Cześć, Leo.
Usiadłem, opierając się o ścianę. Skrzywiłem się lekko, czując zapach Zevrana wymieszany z zapachem mojego byłego już chłopaka. Zacząłem przeczesywać włosy w oczekiwaniu na jego ruch. W końcu zapytał:
- Co będzie z Ruby?
- Zostanie ze mną, gdy wyjedziesz. Jeśli chcesz to możesz ją odwiedzać albo zabierać na kilka dni. Jednak zostaje ze mną głównie.
Opuściłem włosy na oczy i wyszedłem z pokoju. Wszedłem do łazienki i zamknąwszy drzwi, zjechałem po nich na ziemię. Żałowałem, że tak się skończyła ta relacja, w końcu wielka miłość nie zdarza się często.
Wstałem po chwili i wziąłem zimny prysznic. Zmieniłem formę na bruneta i wyszedłem z pomieszczenia obwiązany tylko ręcznikiem. Po drodze spotkałem trytona. Uśmiechnąłem się do niego i wszedłem do mojego tymczasowego lokum. Ubrałem się i ruszyłem do kuchni. Spotkałem tam Alex i poprosiłem, by popilnowała Ru. Chciała się dowiedzieć dlaczego, ale powiedziałem, że nie mogę powiedzieć. Założyłem kurtkę skórzaną i wyszedłem z budynku. Ruszyłem w stronę miasta. Gdy przechodziłem przez jedną z ulic, zobaczyłem Zevrana. Podszedłem do niego i złapałem za koszulę. Powiedziałem:
- Jeśli jakoś go zranisz, pożałujesz. Nie ważne czym jesteś, elfem, wampirem, wilkołakiem, aniołem czy bożkiem, zrobię wszystko, żeby zniszczyć ci życie.
Odszedłem od niego, rzucając go w stronę ściany. Zacząłem pytać ludzi o wolne mieszkania. W końcu jakieś udało mi się znaleźć coś odpowiedniego dla mnie i Ruby. Zapłaciłem za wynajem na miesiąc i wróciłem do domu Alex. Zabrałem Leonardo do pokoju Ru, po drodze mówiąc:
- Musimy jej wyjaśnić, co się dzieje. Nie musisz nic mówić tylko się pożegnaj, dobra?
Nie odpowiedział. Westchnąłem i wszedłem do pokoju Ru. Gdy nas zobaczyła uśmiechnęła się promiennie i podbiegła do mnie i Leosia. Wtuliła się w nas, a ja musiałem się wysilić na uśmiech. Wziąłem ją na ręce i usadowiłem na materacu. Powiedziałem:
- Ruby... Leo musi wyjechać na pewien czas, sprawy rodzinne.
Od razu pochmurniała, dlatego ją przytuliłem. Zapytała:
- Kiedy wróci Leoś, JoJo?
- Nie wiem, zapytaj i później mi powiedz, dobrze?
Uśmiechnąłem się szeroko i promiennie, ale sztucznie. Wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem do "naszego" pokoju. Zacząłem pakować rzeczy, które jeszcze pozostały po grabieży Leonardo...



< Leoś? Pisane po części w domu, po części w szkole xD>

Od Leonardo CD Joe

Przestałem pakować ubrania. Usiadłem i zacząłem zastanawiać się nad jego słowami. Kochałem go, jednak coś ciągnęło mnie również do Zevrana. Noc spędzona z nim była zupełnie inna od tej z Wilczkiem. Teraz zdałem sobie sprawę, że potrzebuję odskoczni od naszego związku. Joe postąpił słusznie, zostawiając mnie. Przynajmniej nie będzie się męczył.
-I co ja mam niby teraz zrobić?- zapytałem na głos.
Zrezygnowałem z pakowania się. Ruszyłem do hotelu, w którym zatrzymał się rudowłosy. Nie powinienem był tego robić, jednak chciałem zapomnieć o wcześniejszym zdarzeniu. Mężczyzna przywitał mnie z otwartymi ramionami, a gdy zobaczył, że coś jest nie tak zapytał o co chodzi. Wyżaliłem mu się, nie mogąc powstrzymać łez w pewnym momencie. W końcu z Wilczkiem byłem już tyle czasu. Przeszedłem z nim bardzo wiele. Poznał moich braci, a nawet miałem z nim kogo wychowywać... Zniszczyłem to wszystko. Jego uczucia mi to uświadomiły. Płakałem, wtulony w Staruszka, który próbował mnie jakoś uspokoić. Zdziwiłem się, że spokojnie mnie wysłuchał, a nie zaciągnął to łóżka.
-Teraz ja się tobą zajmę...- wyszeptał w którymś momencie.
Wzdrygnąłem się na te słowa i otworzyłem szarzej oczy. Pamiętałem czasy, gdy chciałem być z Zevranem. Starałem się wtedy, ale w pewnym momencie zrezygnowałem na rzecz Wilczka. Po chwili namysłu zgodziłem się. Ustaliliśmy jak to wszystko będzie wyglądać, a rankiem wróciłem do domu Alex. Miałem nadzieję, że nikt jeszcze nie wie o moich planach, a zwłaszcza Ruby. Musiałem obgadać z Joe co z nią będzie. Skierowałem się do sypialni. Chłopak jeszcze spał. Chciałem podejść i go pogłaskać, jednak w ostatniej chwili zrezygnowałem. Nie miałem prawa teraz tego robić. Nie po rozpoczęciu czegoś nowego z Zevranem. Usiadłem na łóżku za wilkołakiem i czekałem, aż się obudzi.



<Joe?>

Od Joe CD Leonardo

Westchnąłem cicho i usiadłem na łóżku, zakrywając oczy i garbiąc się lekko. Wiedziałem, że źle to rozegrałem, ale nie chciałem zostać pantoflarzem. Zdecydowałem się ruszyć za nim. Gdy wkładał ubrania do torby, przytuliłem Leo od tyłu. Ten przez ułamek sekundy zamarł, ale później zaczął mnie ignorować. Nachyliłem się nad jego uchem i mocnej go obejmując, szepnąłem:
- Zależy mi, wciąż zależy mi na tobie, lecz chyba mniej niż wcześniej. Wciąż darze ciebie ogromnym uczuciem, największym w moim życiu, ale nie dam rady... Kocham cię, jednak, szczerze, to chcę w końcu poczuć, że tobie na mnie zależy, że chcesz ze mną być tak bardzo, jak z Zevranem. Chcę żebyś zatęsknił...
Puściłem go i wyszedłem z pomieszczenia, a później z domu, przez okno...



< Leoś? Teraz jest krótsze opko, bo pisałam je w szkole ;_; >

Od Leonardo CD Joe

Stałem jeszcze chwilę w kuchni, próbując dopuścić do siebie słowa partnera. Nie rozumiałem dlaczego pozwolił mi na zdradę. To było absurdalne. Ktoś inny zacząłby na mnie krzyczeć, lub przynajmniej by mnie uderzył, jednak nie on. Postanowiłem, że dzisiejszą noc Zevran spędzi samotnie. Udałem się do pomieszczenia, w którym jeszcze chwilę temu spał Wilczek. Zaczekałem aż ten się ogarnie i wróci do sypialni. Gdy wreszcie się pojawił uśmiechnąłem się do niego niepewnie. Ten spojrzał na mnie zdziwiony. Przeniosłem wzrok na podłogę.
-Nie mogę tego zrobić, gdy wiem, że masz świadomość co robię- wyjawiłem- Powinienem być z tobą szczery, jednak wolałbym żebyś o tym nie wiedział.
-Czyli chciałeś zrobić ze mnie jelenia? Och wybacz, że chciałem dać ci trochę swobody- w głosie wilkołaka było słychać ironię.
-Wiesz, że nie o to mi chodzi- skrzywiłem się- Najchętniej zrobiłbym to z wami obydwoma, jednak wiem, że w życiu się na to nie zgodzisz.
-O proszę!- Joe uśmiechnął się wrednie- Chociaż o jednym miałeś pojęcie. Ja ci już powiedziałem. Możesz do niego iść. Droga wolna, nie będę cię zatrzymywał.
Wstałem i podszedłem do brązowowłosego. Wtuliłem się w spięte ciało, które przy dotyku z moją skórą lekko zadrżało.
-Za kilka dni mam zamiar zabrać Ciebie i Ruby i opuścić ten dom- powiedziałem cicho.
Zapadła niezręczna cisza. Po chwili Joe osunął się ode mnie. Spojrzałem na niego pytająco.
-Nie Leoś. Ani ja, ani Ruby nigdzie nie jedziemy- spojrzał na mnie smutno- Mam dość twoich wybryków. Dopóki Ru z nami nie było mogłem tolerować twoje zachowanie, ale teraz bardziej krzywdzisz ją niż mnie.
Stałem zszokowany. Nie sądziłem, że Wilczek kiedykolwiek postawi mnie w takiej sytuacji. Po zdziwieniu nadszedł czas na złość.
-To ty się zmieniłeś i nie próbuj usprawiedliwiać się Ruby. Gdy się poznaliśmy byłeś bardziej wyluzowany niż teraz. Mam wrażenie, że pozwalając mi na Zevrana odpuściłeś mnie sobie!- krzyknąłem.
-Nie. To ty odpuściłeś sobie mnie, a odchodząc odpuścisz też sobie Ruby. Jedną rodzinę już straciła.
Wilkołak miał rację. Nie umiałem znaleźć żadnego argumenty, więc wyszedłem z pokoju, trzaskając drzwiami. Poszedłem się pakować.




<Joe?>

Od Joe CD Leonardo

Usłyszałem kroki Leo zza drzwi, dlatego go zawołałem. Przyszedł do mnie niepewnie, a ja poklepałem materac, żeby się położył. Powiedziałem:
- Wiem, że już spałeś, ale chcę żebyś ze mną poleżał.
Wykonał moją prośbę i ułożył się koło mnie. Objąłem go delikatnie, zsuwając dłoń bardziej w stronę podbrzusza. Zatopiłem nos w fioletowe włosy i z każdym wdechem czułem jego charakterystyczny zapach. Dzięki jego bliskości, zasnąłem spokojnym snem...
***
Obudziłem się dość późno. Słońce już zeszło z horyzontu i zostało tylko atramentowe niebo z jasnymi przebłyskami gwiazd. Przeciągnąłem się, a później rozejrzałem po pokoju. Nie oczekiwałem, oczywiście, że Leo będzie przy mnie czekał.
Usiadłem na łóżku i ziewając, zaczesałem włosy do tyłu. Zarzuciłem na siebie tylko czystą koszulkę oraz spodnie. Ruszyłem do kuchni, chcąc się napić, jednak powstrzymał mnie widok Leosia, wychodzącego z domu. Zapytałem, opierając się o ścianę:
- Gdzie idziesz, Leo?
Zamarł, czyli musiało być coś na rzeczy. Podszedłem do niego i wciągnąłem go do środka. Zatrzasnąłem drzwi i przyparłem chłopaka do ściany, uniemożliwiając mu ucieczkę. Zapytałem:
- Dokąd zamierzasz wyjść?
Nie otrzymałem odpowiedzi zwrotnej, dlatego złapałem policzki trytona w dłonie i spojrzałem na niego. Spytałem:
- Wiesz, że ciebie kocham?
Po chwili prawdopodobnie namysłu Leonardo kiwnął głową.
- A wiesz, że ja wiem, co się stało? - powiedziałem.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Wiem, że przespałeś się z Rudym...
Zszokowało go to, co usłyszał. Zapytał:
- Skąd?
- Twoja kłótnia rano, którą skierowałeś do mnie no i oczywiście teraz - uśmiechnąłem się słabo. - Jeśli chcesz... Jeszcze raz czy dwa się z nim przespać, to możesz, ale ostrzegam, że będę oziębłby tak, jak dzisiaj...
Puściłem go i ruszyłem w stronę kuchni. Wyjąłem sok i napiłem się prosto z butelki. Tryton stanął w drzwiach i patrzył na mnie z nieokreślonym typem wzroku. Odłożyłem butelkę i oparłem się o blat, będąc plecami do niego. Powiedziałem:
- Zawsze uważałem Zevrana za rywala, dlatego zazwyczaj byłem wredny i chamski dla niego... Zawsze się obawiałem tej chwili, ale wiedziałem, że to tak będzie wyglądać... Wiesz, - spojrzałem na Leosia. - jeśli ma się wiele partnerów to pewna sekwencja się powtarza. Na przykład zdrada. Zawsze reaguje tak samo, kapituluję. Tym razem jest tak samo.
Podszedłem do Leo i położyłem dłoń na jego policzku, a swoje czoło oparłem o jego czoło.
- Ale nie jestem zły, nawet nie wkurzony, czuję pustkę, co chyba jest gorsze, nie?... Kurde, walnąłem też ten monolog. Masakra. Za długo spałem...
Odsunąłem się od chłopaka i ruszyłem powoli w stronę łazienki...



< Leoś? Skorzystasz z możliwości kolejnej zdrady? >

Od Leonardo CD Joe

Zachowanie Wilczka mnie zdziwiło. Spodziewałem się, że będzie na mnie krzyczał, ale to, że tego nie zrobił oznaczać mogło tylko jedno. On też mnie zdradził. Aby się upewnić co do tego, postanowiłem iść do ukochanego. Ubrałem się, po czym skierowałem do sypialni, w której ten aktualnie przebywał. Mężczyzna leżał na łóżku, prawdopodobnie spał. Niepewnie zbliżyłem się do niego i położyłem za nim. Po dłuższej chwili objąłem go, a ten niespodziewanie złapał moją dłoń, na co lekko się wzdrygnąłem. Splotłem nasze palce.
-Gdzie wczoraj byłeś?- zapytałem.
-Nad jeziorem. W końcu zająłeś naszą sypialnię, pamiętasz?- odpowiedział.
Nie potrafiłem wychwycić z jego tonu żadnych emocji. Głupio było mi zapytać wprost, czy mnie zdradził. Już chyba wolałem, żeby to właśnie on o to zapytał.
-Jeśli nie ja, to ty byś to zrobił. Razem z tym typem- mruknąłem, przytulając wilkołaka mocno.
-Ten typ ma na imię Dominic. Bardzo możliwe, jednak przypuszczam, że spędzilibyśmy tę noc tak samo, jak to się stało dzisiejszej nocy- beznamiętny ton Wilczka powoli zaczynał mnie denerwować- Dowiedziałem się dzisiaj wielu rzeczy o jego życiu.
-W dupie mam to jak się nazywa- prychnąłem- Spędziłeś z nim noc. Interesuje mnie tylko i wyłącznie to. Nic innego się nie liczy.
-Owszem, spędziłem- przytaknął- Jednak nie tak jak myślisz.
Serce zaczęło mi bić mocniej. Wstałem z łóżka i szybko . Zrozumiałem, że tylko ja byłem takim debilem, żeby dać się sprowokować. Joe chciał wzbudzić moją zazdrość, a ja głupi dałem się przekonać Zevranowi do wspólnej nocy. Nie wiedziałem kogo mam zabić najpierw. Wilczka, Zevrana, czy samego siebie? Każdy z nas miał jakiś związek z tą sprawą. Może najlepiej będzie jeśli nie powiem Wilczkowi prawdy? Tak, to chyba najlepsze rozwiązanie. Zszedłem do kuchni, by zapytał Alex o rudowłosego. Ta odpowiedziała, że widziała go jak niedawno wychodził z domu. Chciała wyjaśnień odnośnie jego obecności tutaj, ale nie miałem czasu na całą historyjkę. Wybiegłem za Staruszkiem, którego udało mi się szybko dogonić. Poprosiłem mężczyznę, aby nie wspominał nikomu o dzisiejszej nocy. Ten początkowo nie chciał się zgodzić, jednak wreszcie uśmiechnął się chytrze i zbliżył się do mnie.
-Zgodzę się, jeśli spędzisz ze mną jeszcze kilka nocy- uśmiechnął się.
-Mowy nie ma!- krzyknąłem.
-Przecież obaj wiemy, że tego chcesz- uśmiechnął się- Zawsze możesz odmówić, jednak wtedy Joe dowie się o wszystkim. Może opowiem mu nawet najdrobniejsze szczegóły? O tak. Na pewno zainteresuje go to, jak jego chłopak...
-Nie denerwuj mnie Zevran!- warknąłem- Na zbyt dużo sobie pozwalasz.
-Z wami tylko tak można postępować- stwierdził, podchodząc do mnie.
Cofnąłem się, jednak za mną znajdowało się drzewo. Rudowłosy wykorzystał to i pchnął mnie na nie, zaczynając całować. Początkowo się opierałem, ale dość szybko zacząłem oddawać pocałunki. Kochałem Wilczka, jednak sek* z Zevranem to było zupełnie co innego. Teraz czułem się jak tania dziwk*. Wierzyłem, a raczej chciałem wierzyć, że robię to dla nas.
-Pierwsza rata dzisiaj wieczorem. Znajdziesz mnie w najbliższym hotelu.
Nie zareagowałem. Chwilę przyglądałem się odchodzącemu Zevranowi, po czym wróciłem do domu.




<Joe? To pomieszałam>

Od Joe CD Leonardo

Gdy przepuściłem Leonardo, moja krew zaczęła się gotować. Ścisnąłem mocno dłoń Dominicka, dlatego ten spojrzał na mnie pytająco. Spytał łagodnym tonem:
- Wszystko w porządku?
- On mnie zdradzi. Przesadziłem z tą zagrywką, wiesz? Miałem nadzieję, że się wkurzy i mi przywali, a później strzeli focha, ale... Ten rudy to jego miłość przede mną... Zawsze miałem wrażenie, że wolał g...
Ciemnowłosy zakrył mi usta dłonią i zapytał z poważną i współczującą miną:
- Chcesz im przerwać?
Zastanowiłem się i odpowiedź zaskoczyła mnie ogromnie. Odparłem:
- Nie... Nie wytrzymałbym tego widoku. Wiem, dziwna odpowiedź.
- Zmieniłeś się - powiedział po dłuższej chwili.
- Wiem. Jestem beznadziejny teraz.
- Wcale nie... - zarumienił się, dlatego odwrócił wzrok. - Chcesz się przejść?
Kiwnąłem głową i wstałem. Ruszyliśmy w stronę lasu. Gdy byliśmy niedaleko jeziora powiedziałem:
- Wybacz, że ciebie wciągnąłem w całą tą sytuację.
Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi, a ja złapałem go za rękę i zacząłem biec w stronę jeziora. Zatrzymałem się na pomście i powiedziałem:
- Wyskakuj z ubrań, Domiś, inaczej wrzucę ciebie w takiej formie w jakiej jesteś teraz.
Chłopak uśmiechając się szeroko, popchnął mnie do wody, ale ja pociągnąłem go za sobą. Zaczęliśmy się śmiać. W końcu położyłem się na wodzie. Później postanowiłem wyjść, gdyż znudziło mi się siedzenie w wodzie. Położyłem się na pomście, tak, że moje nogi zwisały nad wodą. Domin usiadł na pomście i patrzył na taflę jeziora. Spojrzałem na niego i podniosłem się. Zapytałem:
- Nad czym tak ciężko myślisz?
Nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie. W ułamku sekundy poczułem dłoń na policzku, a później delikatny i niepewny pocałunek. Nie wiedziałem, co zrobić, ale ciągnęło mnie do pocałunku. Oddałem pocałunek namiętniej, co zdziwiło chłopaka. Położył dłoń na moim pasie i przyciągnął mnie do siebie mocniej. Odsunęliśmy się od siebie i on powiedział:
- Wybacz.
- To ja przepraszam - odparłem.
Zaczęliśmy rozmawiać o różnych sprawach. Opowiedział mi o swoich byłych. Powiedział, że kilka lat temu zaryzykował z dziewczyną i niestety zaszła w ciążę. Zostawiła mu dzieciaka i ruszyła w drogę - za tydzień znalazł jej ciało. Ja opowiedziałem jej o Ru, co go zszokowało. Przyznał, że nie zakładał iż kiedykolwiek będę odpowiedzialny za kogoś innego. Rozmawialiśmy przez resztę nocy o różnych bzdurach i o ważniejszych rzeczach. Nad ranem odprowadziłem chłopaka do jego domu i pożegnałem się z nim:
- Do zobaczenia, Dominic.
- Do zobaczenia, Joe. Życzę powodzenia.
Pomachałem mu i ruszyłem do domu. Wróciłem do domu Alex i ruszyłem do sypialni mojej i Leo. Nie spał. Powiedziałem zmęczonym tonem:
- Cześć Leo.
Wyciągnąłem z komody prześcieradło, później koc i poduszkę. Podszedłem do Leosia i pocałowałem go w policzek, gładząc po włosach. Ruszyłem w stronę drzwi i wyszedłem z pokoju. Ruszyłem do zapasowej sypialni i pościeliłem łóżko. Walnąłem się na materac i zamknąłem oczy. Nie mogłem zasnąć, ale samo to, że mogłem się położyć było cudowne...



< Leo? Wybaczysz, że zrobiłam z ciebie gnojka? -_- >

Od Leonardo CD Joe

Patrzyłem na mężczyzn wściekły. Joe najpierw kompletnie mnie zignorował, a później zapytał czy może zdradzić mnie z tym typem! Postanowiłem nie być gorszy i zabrałem do domu Zevrana. Wiedziałem, że może się to nie spodobać domownikom, ale to Wilczek zaczął od sprowadzenia obcego faceta do domu.
-Nie przeszkadzajcie sobie- mruknąłem.
Złapałem Staruszka za rękę i poprowadziłem do sypialni, którą po chwili zamknąłem na klucz. Nie miałem zamiaru niczego z nim robić, jednak Wilczek nie musiał o tym wiedzieć.
-To co teraz robimy?- zapytał rudowłosy, kładąc się na łóżku.
Wzruszyłem ramionami i usiadłem obok mężczyzny.
-Musimy wytrzymać do rana. Wtedy ten chłopak sobie wreszcie pójdzie- stwierdziłem niezadowolony.
-Wiem co może nam przyspieszyć czas- zaśmiał się, wstając.
Zevran objął mnie mocno od tyłu. Odwróciłem lekko głowę, by spojrzeć na niego jak na debila. Dobrze wiedział, że mimo wszystko miałem wilkołaka.
-Twój chłopak i tak już pewnie zajęty jest innym, więc czemu i my nie mamy spędzić upojnej nocy?- zapytał.
-Opamięta się- uśmiechnąłem się niepewnie.
Staruszek zaczął przekonywać mnie, że Joe jest zajęty mężczyzna. Początkowo nie udawało mu się mnie przekonać, jednak po pewnym czasie uległem. Pozwoliłem, by rudowłosy przewrócił mnie na łóżko i zaczął całować. Czy tego chciałem? Trzeba przyznać, że Zevran od zawsze mnie pociągał, więc mimo tego, że miałem partnera cieszyłem się z tej sytuacji w jakiś sposób.
-Obiecuję, że tej nocy zapomnisz o nim- szepnął mi do ucha.
-Nie gadaj tylko się mną zajmij- powiedziałem, po czym go pocałowałem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rankiem obudziłem się w ramionach Zevrana. Początkowo byłem z tego zadowolony, jednak szybko uświadomiłem sobie co się wydarzyło w nocy. Szybko wyrzuciłem półprzytomnego Staruszka z pokoju, po czym ponownie się w nim zamknąłem. Zastanawiałem się, czy Joe spędził noc ze swoim kolegą, czy też samotnie.



<Joe?>

niedziela, 10 kwietnia 2016

Od Joe CD Leonardo

Wbiegłem do domu i pierwszą osobą, którą ujrzałem była Alex. Stanąłem przed nią i spytałem, zabierając włosy z oczu:
- Widziałaś Leo?
Wzruszyła ramionami, podnosząc dłonie do góry w oznace niewiedzy. Westchnąłem zrezygnowany i usiadłem w ciemno purpurowym fotelu. Dziewczyna usiadła na kanapie, opierając się o podłokietnik, chociaż raczej wyglądało to, jakby ona leżała. Zobaczyłem na jej twarzy grymas złości - zmarszczony nos i zmarszczona przerwa między brwiami. Zszedłem z wygodnego fotela i przykucnąłem koło niej. Zapytałem zmartwiony:
- Co się stało?
Spojrzała na mnie pytająco. Westchnęłam, gdy nie dałem za wygraną i odparła:
- Tom... A raczej jego foch. Uciekł, znowu...
Westchnąłem i powiedziałem:
- To weź dowiedz się czy się w kimś nie zakochał, że tak zwiewa? Może ucieczki to wymówki, by się spotkać z jakąś szlachcianką czy coś w tym stylu?
- Wątpię, ale byłoby w porządku, gdyby znalazł sobie jakąś dziewczynę. Raczej bym jej nie polubiła, niewiele osób przypada mi do gustu, ale jeżeli jemu, by na niej zależało to w porządku. Jeszcze nie miał dziewczyny, znaczy wiesz, taki przelotny związek w wieku ośmiu lat. Ale to tyle, chyba, że aż tak mnie nie znosi iż nie mówi mi o swoich stosunkach z innymi dziewczynami.
- A co z tobą, Alex? - spytałem.
- W sensie?
- W sensie chodzenie z kimś, baraszkowanie albo chociaż flirt?
Popchnęła mnie na ziemię, ale ujrzałem na jej twarzy bardzo łagodny rumieniec, ale u niej to coś anomalnego.
Czyżby słaby punkt? - zapytałem siebie w myślach.
- Normalnie zawał! - krzyknąłem.
Spojrzała na mnie pytająco, zakrywając twarz włosami.
- Alex się zarumieniła! Święto narodowe!
- Przestań! - syknęła.
- Nie wstydź się, Alex. Każdy ma słaby punkt, przecież wiesz. A ja go mogę wykorzystać...
Spiorunowała mnie wzrokiem, więc przestałem się szczerzyć, jak głupi i zapytałem:
- To co, masz jakieś przeżycia związane z chłopakami albo z dziewczynami?
Patrzyła na mnie przez długi czas, mrużąc oczy i powiedziała:
- Nie twój interes.
- Właśnie, że mój. Chcę wiedzieć, kto jest w twoim typie.
Zamilkła. Położyłem dłoń na jej nodze i spytałem już poważnie:
- Jesteś dziewicą?
Wstała i wyszła z pokoju przez okno. Westchnąłem i ruszyłem na poszukiwania Leo. W międzyczasie zmieniłem wygląd na blondyna - taki kaprys. Przeszukałem okolicę domu, ale go tam nie było. Dom również obejrzałem i ruszyłem do miasta, by poszukać chłopaka. Słońce świeciło dość mocno, jak na tą porę roku, chociaż na niebie zbierały się chmury. Przeszukiwałem po kolei każdy zaułek, każdą szczelinę. Zaglądałem na każdego leżącego na ziemi człowieka, ale niestety nigdzie go nie widziałem. Gdy szedłem główną drogą, poczułem na twarzy drobne krople deszczu. Pytałem ludzi i kupców o trytona o fioletowych włosach, ale nikt go nie widział, a raczej nikt nie zwrócił na niego uwagi. Westchnąłem zrezygnowany i usłyszałem za sobą swoje imię. Odwróciłem się i ujrzałem chłopaka o czarnych włosach i brązowych oczach. Uśmiechał się do mnie perliście, a ja już doskonale wiedziałem, kto to jest. Był to mój były, Dominic. Z Dominickiem byłem najdłużej zaraz po Leosiu. A rozstaliśmy się z nieznanego dla mnie powodu, tak jakoś wyszło. Podszedłem do niego z uśmiechem. Powiedział:
- Miło mi ciebie widzieć, Joe.
- Mi ciebie też... Co tu robisz?
- Przeprowadziłem się... Da Vergen mi się znudziło. Kogoś szukasz?
- Takiego trytona. Nie widziałeś przypadkiem chłopaka o fioletowych, długich włosach?
Pokiwał przecząco.
- Hej, może pójdziemy opić nasze spotkanie, co? Albo chociaż zjeść coś w karczmie.
Rozejrzałem się, nie wiedząc, co zrobić, ale w końcu stwierdziłem, że nic się nie stanie, jeśli pójdę. Po drodze poszukam Leonardo. Ruszyliśmy w stronę wielkiego budynku i po chwili byliśmy w środku. Jak zwykle, było pełno ludzi. Rozejrzałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wolnego miejsca i zdziwiłem się, gdy ujrzałem Leo, a potem wkurzorzyłem, gdy zobaczyłem jego sąsiada. Postanowiłem udawać iż nie zauważyłem mojego trytona może było to dziecinne, ale jakoś chciałem się zemścić za jego ucieczkę. Spojrzałem na Dominica i uśmiechnąłem się do niego. Wskazałem dłonią wolny stolik, do którego szybko się skierowaliśmy. Usiadłem na przeciwko czarnowłosego i zaczęliśmy rozmawiać. Po chwili przyszła kelnerka o brązowych włosach i zapytała:
- Co podać?
- Butelkę wiśniówki - odparł Domin.
***
Po wypiciu dwóch butelek alkoholu
Jak zwykle przegrałem zakład z Dominickiem o to, kto ma silniejszą głowę. Powiedział, wstając:
- Dobra, Joe, koniec zabawy. Zbieram ciebie do twojego domu. Pamiętasz jeszcze, gdzie mieszkasz?
Kiwnąłem głową. Wziął moją rękę i zawiesił ją na jego szyi. Byłem jeszcze świadomy, tylko moje ciało zachowywało się jak galaretka. Gdy przechodziliśmy koło stolika Leo, zabrałem kończynę z szyi ciemnowłosego i nachyliłem się nad trytonem. Szepnąłem, chcąc, żeby poczuł zazdrość:
- Hej, skarbie. Zezwolisz na mój skok w bok z Dominisiem?
Odsunąłem się i położyłem dłoń na ramieniu mojego byłego chłopaka. Dominic przeprosił Leonardo oraz Zevrana i zabrał mnie z budynku. Na dworze było chłodno, a nawet można stwierdzić, że było cholernie zimno, dlatego dość szybko otrzeźwiałem. Pokierowałem go, którędy ma iść. Po pewnym czasie znaleźliśmy się na ganku domu Alex. Usiadłem na schodach, a Domiś koło mnie. Położył dłoń na moim kolanie, a ja położyłem głowę na jego ramieniu. Spytał:
- Ten fioletowowłosy to twój chłopak, prawda?
- Tak - odparłem.
- Szkoda... Joe, wiesz... - przerwał.
Spojrzałem na niego, a później w miejsce, w które patrzył...


< Leoś? Czyż to ty? >

sobota, 2 kwietnia 2016

Od Iku Do Luny

Dostałam kolejna prośbę tym razem o przyniesienie paru ziół z lasu. Wyruszyłam w południe szłam kawałek po kawałku, gdy nagle usłyszałam płacz. Szłam w stronę jego źródła w ten sposób dotarłam nad rzekę koło której siedziała dziewczyna o białych skrzydłach.
-Tenshi??(oznacza anioł)
Pomyslałam podeszłam do dziewczyny powoli, ale pewnie. Dziewczyna była piękna, jak anioł światła.
- Hay coś się stało?
Dziewczyna spojrzała na mnie.
- Kim jesteś?
- Iku Inuzuki.
Usiadłam na ziemi po turecku i paczyłam na dziewczynie.
- Coś się stało?
Zapytała.
- My się czasem niewidziałyśmy gdzieś?
- Raczej nie.
- Tak pewnie mi się wydaje.
Zaśmiałam się.

Tłumacz